Menu

29.04.2015

Nowy blog..

Tak nowy blog... Proszę łapcie linka dopiero zaczynam wiec nic jeszcze nie jest zrobione ,ale w najbliższych tygodniach sie ogarnę!
[Klik]- Link do nowego bloga...
Magic Rose

27.04.2015

Zapytaj bohatera:)

Jest to taka forma pamiętniku , w którym możecie zadawać mnie i bohaterom przeróżne pytania dotyczące wszystkiego :)
Mam nadzieję ,że się spodoba...

26.04.2015

Descubri 5.

"My heart beats only for you"

Rano Ludmile obudziły krzyki dobiegające z dołu. Lekko przetarła oczy i wstała z łóżka. Jeszcze zaspana udała się w stronę kuchni. Z każdym krokiem głosy ,które słyszała stawały się wyraźniejsze. W końcu była w stanie zrozumieć o co chodzi rozmawiającym.
-Kurwa mać. Ona wszystko skomplikowała! Czemu ją tu przywiozłeś?!-Krzyczała dziewczyna.
-Miley* nie denerwuj się. Wszystko mam pod kontrolą. Jest dobrze dzisiaj mamy pierwszą lekcję samoobrony. Nauczy się wszystkiego i będzie bezpieczna tak samo jak my.
-Mam nadzieję. Idę sobie zrobić kawę chcesz?
-Tak . Pójdę sprawdzić czy się obudziła.-Powiedział Marcus.
Ludmiła szybko i bezszelestnie pobiegła na górę. Wślizgnęła się pod jeszcze ciepłą kołdrę i udawała ,że śpi. Wysoki mężczyzna usiadł na skraju łóżka i popatrzył z czułością na "śpiącą" dziewczynę. Delikatnie pogłaskał ją po głowie i powiedział namiętnym tonem:
-Lu... Czas wstawać.
Dziewczyna ani drgnęła więc przybliżył swoje gorące usta do jej. Ona odwzajemniła pocałunek. Szeroko się uśmiechnął i ponownie rzekł:
-Wstawaj... Śniadanie na stole.-Po tych słowach wyszedł.
Ludmiła posłusznie wstała i podeszła do szafy w celu wybrania ubrania. Po niedługim namyśle zdecydowała ,ze ubierze szarawą spódnice, do tego bluzkę w tym samym odcieniu. Po wykonaniu porannej rutyny zeszła na dół i usiadła przy stole. Chciała wypytać Marcusa o widzianą wcześniej kobietę ,ale nie mogła znaleźć sposobu przez ,który by się nie pogrążyła. W końcu gdy skończyli jeść zobaczyła dwa niedopite kubki kawy w zlewie. 
-Marcus miałeś gości?
-Nie czemu pytasz?
-Bo w zlewie są dwa kubki po kawie.
-A tak. Rano przyszedł kumpel.
-Ale na jednym jest ślad czerwonej szminki.-Powiedziała odwracając się w jego stronę.
-No dobra masz mnie.-Odparł zrezygnowany jednak Ludmi wiedziała ,że to poczucie winy było złudne ,nie chciał wyjawić jej prawdy.
-Przyszła do mnie dawna przyjaciółka ze szkoły. 
-Czemu w takim razie mi nie powiedziałeś prawdy?
-Bo bałem się Twojej reakcji.
-Dobrze kłamiesz.-Stwierdziła.-Gdzie Cię tego nauczyli w wojsku? Kto inny by się nabrał ,ale ja nie. Za długo Cię znam.
Odeszła. Zostawiła go z bijącymi się myślami. "Powiedzieć jej? Czy nie?". Bał się jej reakcji. Po za tym kochał ją zbyt mocno by móc wywołać w niej taki ból ,ale jednak nie chciał kłamać nie przy niej.. Wiedział ,ze nie wybaczy mu kłamstwa.
-Ludmila odwiozę Cię do Studio.-Powiedział drgającym głosem.
-Przejdę się.
-Nie bądź dla mnie taka.
Zaczął się do niej zbliżać. Odepchnęła go jednym ruchem ręki.
-Czemu to robisz?
-Nie mogę być z kimś takim ,kto mnie okłamuje.
-Lu...
-Żadne "Lu". Bez gadania  nie odzywaj się do mnie.
-Powiem Ci prawdę.
-Co?
-Prawdę...
-Dobrze ,a więc zamieniam się w słuch.
Wziął głęboki oddech i zaczął.
-Lusia... Chodzi o to ,że ja kiedyś byłem.... dilerem narkotyków... i jakoś tak około dwóch miesięcy temu dostałem informację od znajomego. Okazało się ,że ściga mnie mafia... Nie wystarczyło po prostu z tym skończyć.. Oni chcieli ,żebym dalej w tym był ,ale ja nie potrafiłem... Byłem im dłużny ponieważ sprzedawałem te narkotyki na ich terenie ,więc jako formę spłaty miałem sprzedawać je im także.. pewnie skończyły im się ,więc mnie ścigają. Ta kobieta co była dzisiaj u mnie to Miley moja była dziewczyna.. To ona wyciągnęła mnie z tego nałogu i pomogła funkcjonować w miarę normalnie.. ona nie chciała Cię w to wplątywać ,ale dobrze wiedzieliśmy ,że jest już za późno. Oni wiedzą o tobie wszystko. Kurwa... Gdybym tylko mógł cofnąć czas nie przyjechał bym wtedy do Ciebie.. poradziłbym sobie sam.. To wszystko moja wina.. Gdyby nie ja... Miałabyś normalne dzieciństwo i miałabyś rodziców.... Przepraszam Cię.
Oparł się o ścianę i walnął w nią z całej siły. Był załamany... Nie wiedział jak ma ją przepraszać.. Wiedział ,że to wszystko to była tylko i wyłącznie jego wina.  Był głupi... Szczeniackie zauroczenie.. A może prawdziwa miłość? Myślał tylko o sobie. Wiedział ,że i tak byłaby w niebezpieczeństwie przez sprawę z przed lat. Nie dopuszczał do siebie myśli ,że może ją stracić. Zrobiłby wszystko tylko po to aby była obok. Mógłby nawet narazić jej życie... Ale to było dawno.. Teraz oddałby wszystko żeby tylko móc ją ochronić. Marcus przyjechał do domu Ludmiły po radę od jej rodziców.. Potrzebował pomocy... Chciał żyć normalnie... Chciał być normalny ,ale bez nich nie mógł.. Nie był w stanie tego zrobić nie potrafił...                                                                                                                                   -Ludmiła... Proszę wybacz mi to ,że byłem tak głupi... Wtedy nie myślałem o Tobie... Byłaś inna.. Albo po prostu nie znałem Cię aż tak dobrze jak mi się wydawało.. teraz jednak... Kocham Cię... Tylko Ciebie.. Nie wiem jak mogłem do tego dopóścić.. Jak mogłem się w tobie zakochać.. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi.. Nie zrozum mnie źle nie chodzi o Ciebie tylko o to  ,że wszystko tym zepsułem.                 -Marci.. Nic nie zepsułeś... Ja też Cię kocham... Ludzie popełniają błędy...Ja też nie jestem idealna...   -Nie jesteś zła?                                                                                                                                            -Zła? Na Ciebie? Nie. Jest mi smutno i jestem załamana ,ale nie zła.. Boję się o Ciebie ,boję się o siebie ,boję się o przyjaciół... tęsknię za rodzicami.. nie wiem czy dożyję jutra.. ,ale nie jestem zła..Wybaczam Ci chociaż nie mam czego. Jesteś tylko człowiekiem każdy popełnia błędy.. Tak widocznie miało być... Dobrze porozmawiamy o tym później teraz odwieź mnie do Studia..                 

***

Szatynka po wspaniałym wieczorze spędzonym ze swoim lekarzem wróciła do domu. Położyła się na miękkim łóżku i cały czas myślała o brązowookim brunecie. Po chwili usłyszała dźwięk wydobywający się z szafki w biurku. Niechętnie wstała i podeszła we wskazane miejsce. Wyciągnęła telefon i odblokowała ekran. 
Od:Leoś<3<3
Co tam? Już za Tobą tęsknię! Proszę wróć do mnie!

Do:Leoś<3<3
Haha napaleńcu jeden <3 Dzisiaj nie mogę... Mój tata jeszcze nie śpi ,po za tym Angie (ciocia, nauczycielka śpiewu) znowu z nim rozmawia o "sprawach służbowych"  ,ale ja i tak wiem ,że to kolejny pretekst do tego aby się z nim spotkać...

Od Leoś<3<3
Ja napalony? No co ty (sarkazm). Lepiej wyjrzyj przez okno księżniczko!

Dziewczyna zaraz po odczytaniu sms'a wyszła na balkon. Spojrzała w dół. Później usłyszała przepiękną melodię. Chłopak zaczął śpiewać. Jego aksamitny głos wypełnił jej uszy. Mimowolnie przymknęła oczy i dała się ponieść muzyce. Gdy skończył próbował wspiąć się po drabinie na balkon. Jednak nie wyszło mu to za pierwszym razem. Martina przyglądała się mu z zainteresowaniem.
-Może byś mi pomogła?-Zapytał ironicznie.
Wyciągnęła do niego rękę w celu wciągnięcia go do pokoju. Chwyciła jego aksamitną dłoń ,a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chwilę później już był na balkonie. 
-Nie mogłaś wcześniej?
-No wiesz teoretycznie mogłam ,ale praktycznie wolałam patrzeć jak się męczysz.-Zaśmiała się.
-Zemszczę się.
Uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Weszli do pokoju dziewczyny. Oboje usiedli na łóżku. Chłopak patrzył na nią. Żadne z nich się nie odzywało.
-Po co właściwie przyszedłeś?-Przerwała głuchą ciszę.
-Sam nie wiem. Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Jedynym ogarniętym pomysłem jaki w tamtym momencie przychodził mi do głowy było to ,żeby się z Tobą spotkać.
Dziewczyna zarumieniła się ,rzadko słyszała takie komplementy od chłopców.
-Słodko wyglądasz gdy się rumienisz.
Uśmiechnęła się szeroko. Podeszła do chłopka w celu pocałowania go w policzek, jednak ten miał inny plan. Gdy tylko lekko musnęła jego polik ustami, odwrócił głowę tak aby jej usta zamiast w wyznaczone miejsce natrafiła na jego rozgrzane wargi. Była zaskoczona ,ale nie protestowała. Rozchyliła lekko wargi wpuszczając go do środka. Ich języki delikatnie dotykały się w trakcie gdy ich usta zaczęły żyć własnym życiem. Przeczesała swoimi chudziutkimi palcami jego kasztanowe włosy. On położył swoją rękę na jej pośladku. Dziewczyna jednak szybko przerwała , stykając się czołami dotknęła jednym palcem jego rozgrzanych ust.
-Nie spieszmy się.-Wyszeptała.
Skinął lekko głową i przytulił mocno dziewczynę do swojej klatki piersiowej. Siedzieli chwilę złączeni w uścisku. Gdy w końcu się od siebie oderwali dziewczyna odparła:
-Będziesz spał dzisiaj u mnie przygotuje ci pościel. 
Później wyszła z pokoju. Kiedy wróciła położyła kołdrę i poduszkę na kanapie.
Popatrzył na nią z wdzięcznością po czym zaczął rozkładać pościel.  Dziewczyna poszła się w tym czasie umyć. Gdy skończył usiadł na kanapie i czekał aż wróci właścicielka pokoju. Po paru minutach w pokoju unosił się delikatny zapach jej perfum.  W końcu zobaczył szczupłą sylwetkę dziewczyny. Odłożyła kosmetyczkę i wślizgnęła się pod kołdrę. Ucałował ją w czoło i sam też położył się na kanapie.
***
(W tym samym czasie)
Franceska Comello siedemnastoletnia dziewczyna. Pięknie śpiewa... Umie także tańczyć. Uczennica Studio. Nigdy się nie zakochała. Jest grzeczną normalną dziewczyną.Zawsze słucha rodziców. Tak przynajmniej myślą jej dziadkowie ,z którymi mieszka... Dobrze udaje ,jest świetną aktorką.. Wpadła w złe towarzystwo jest wredna, pije alkohol ,pali fajki. Chodzi po klubach. Jest prostytutką. Nie żeby lubiła tą robotę... nie cierpi jej. Jednak tak zarabia na życie. Jej dziadkowie nie mają pieniędzy ,żeby wypłacać dziewczynie "kieszonkowe". Myślą ,że jest ona dobrze uczącą się i grzeczną uczennicą. Jak bardzo się pomylili? 
-Frania! Jak ja Cię dawno nie widziałam!-Krzyczała rudowłosa dziewczyna stojąca w drzwiach Studio.
Chwilę jej zajęło rozszyfrowanie twarzy dziewczyny. Później jednak mimowolnie się uśmiechnęła. Rozłożyła ramiona i przytuliła przyjaciółkę.
-Tęskniłam.-Wyszeptała.
-Ja też! Gdzie ty się podziewałaś.
W oku Franceski zakręciła się pojedyncza łza. Nie pozwoliła jej spłynąć. 
-To nie jest w tym momencie istotne ważne ,ze znowu Cię widzę!
-Tak ,tak Fran cała ty.. Taka skryta ,że nawet najbliższa przyjaciółka nie wie o tobie wszystkiego.
-Będziemy się teraz kłócić? Przecież wiesz ,że to bez sensu. Kiedy przyjechałaś? Do kiedy zostajesz?
-Dzisiaj nie mogłam się doczekać gdy Cię zobaczę! Zostaję tutaj na parę miesięcy potem muszę wracać.. Przyjechał ze mną mój kuzyn Diego.. Musisz go poznać fajny koleś. Pasujecie do siebie. On też dużo nie mówi o sobie.
-Przeciwieństwo Ciebie.-Zaśmiała się Fran.
-Hahaha bardzo śmieszne.
-Kurde ,a ty znowu bawisz się w swatkę? Pamiętasz jak sie to ostatnio skończyło?
-Oj no dobra ,ale Diego na pewno nie jest pedofilem spokojnie!
Dziewczyny chciałyby rozmawiać w nieskończoność. Jednak chwilę później Fran usłyszała niski, męski głos.
-Camila? Gdzie ty do cholery jesteś!
-Tutaj Diego!-Camila pomachała do niego ręką.
-Cami to TEN Diego?-Zapytała szaptem Fran.
-Tak. Co przystojny nie? Podobno w łóżku też jest dobry.-Uśmiechnęła się Cami.
Fran tylko szturchnęła ją łokciem.
-Ja nie mogę jak ty szybko biegasz.-Wysapał nie zwracając uwagi na Fran.
Zauważył ją dopiero trochę później.
-Yyyy cześć... J-jestem Diego...-Jąkał się.
-Franceska-Podała mu dłoń.
Odwdzięczył gest. 
-Super pierwsze wrażenie.-Skomentowała Cami.
Chłopak spiorunował ją spojrzeniem.
-Dobra, dobra już się nie denerwuj. Okej zakochańce ja idę do Pablo owiedzieć mu ,że wracam do studia ,a wy sobie gadajcie.
Fran po słowach przyjaciółki zarumieniła się i spuściła głowę.
-Chcesz się może przejść?-Zapytała trochę pewniej.-Znaczy mogłabym pokazać Ci miasto...-Kontynuowała speszona.
-Jasne czemu nie. 
Szli obok siebie co chwilę trącając się barkami. Czuła mocny zapach jego perfum. Od razu je polubiła. Miała ochotę powiedzieć mu wszystko... To jak się czuje... To ,że nie chce już tego robić... Chciała go mocno przytulić i nie dać mu odejść. Oboje milczeli. Delikatnie swoją ręką dotknął jej. Później już bardziej zdecydowanie chwycił ją za nią ,czekając na jej reakcję. Uśmiechnęła się do siebie. Zauważył to, więc nie wypuszczał jej z uścisku.  
-Camila wiele mi o Tobie opowiadała.-Powiedział w końcu Diego.
-Na serio?  A na przykład co?
-Mówiła ,ze jesteś wierną przyjaciółka, że bardzo za Tobą tęskni... Opowiadała także o tym ,że nie potrafisz się przed nikim otworzyć. Chociaż wiele razy próbowała Ci pomóc. Koniecznie chciałem Cię poznać. Nie wiedziałem ,że jesteś aż tak pię....inteligentna.
-Miło usłyszeć tyle miłych rzeczy o sobie.. Szkoda ,ze nie wie o mnie całej prawdy..
-To znaczy?
-Nic. Nie ważne.
Stanął. Spojrzał na jej twarz i smutne oczy.
-Co jest?
-Mówiłam nic... Wszystko dobrze.-Uśmiechnęła się sztucznie.
-Może i nabierasz tym swoich rodziców ,ale mnie nie oszukasz. Widzę to w Twoich oczach.
Spuściła głowę. Nie chciała by znał prawdę.. Bała się jego reakcji. 
----
Witajcie skarbaczki <3 Post dodany dokładnie 27.04 godzina 00:04 ,więc nwm czm blogger pisze 26.04 no cóż nie ważne.
Co tam u was? Żyjecie jeszcze?
----
Mały spojlerek:
*Poznacie nowych bohaterów opowiadania.
*Fran będzie się bała wyjawić prawdy Diego.
*Ludmiła zrozumie jedną rzecz.
**Dla tych ,którzy nie zrozumieli Miley to nowa bohaterka ,a zarazem była dziewczyna Marcusa.
---
Chciałabym podziękować jednej wspaniałej osóbce.... Pomogła mi ona z tym rozdziałem dzięki niej znowu odzyskałam wenę. Podała mi pomysł rozmowy Marcusa i Ludmiły później już poszło gładko. Szybko napisałam dalszą część. Tą osobą jest Caroline bardzo Ci dziękuję gdyby nie ty nie dodałabym tego rozdziału <3 Kocham Cię!
---
Ostatnio wiele osób komentuje moje posty jestem wam wszystkim za to wdzięczna. Dzisiaj zajęłam miejsce pięciu osobą ,które są dla mnie bardzo ważne i gdyby nie one ten blog by już nie funkcjonował. Kocham was wszytskie!!
---
Zbliża się 1rocznica bloga!!!! Blog został założony dokładnie 30 czerwca 2014 roku o godzinie 12:31. Będzie post z podziękowaniami. Dziękuję wam
Kocham Magic Rose

19.04.2015

Descubri 4. (Uwaga)

*Mijamy się, może to właśnie ty, 
tylko dlaczego wciąż mamy osobno iść*
*Rozdział zawiera scenki +16 czytasz na własną odpowiedzialność.



Weszła do ogromnego budynku zwanego szpitalem. Było w nim bardzo ciepło ,więc od razu zdjęła kurtkę. Podeszła do pani stojącej na recepcji. 
-Przepraszam? W której sali leży Martina Stoessel?
-Jak się pani nazywa?
-Mer..-Ucięła.-Ludmiła Ferro.-Poprawiła się.
-Dobrze w takim razie pani Stoessel kazała panią powiadamiać o jej stanie zdrowia.W tym momencie leży na sali pooperacyjnej. -Wskazała na małą salę obok wielkiego napisu "Oiom". 
Ludmiła od razu weszła do wskazanej przez recepcjonistkę sali. Otworzyła drewniane drzwi. Przycupnęła przy łóżku przyjaciółki i obserwowała jej ruchy. Po chwili Tini otworzyła swoje piwne oczy. 
-Jak się czujesz?
-Wspaniale.-Rzuciła ironicznie.
-Pytam serio.
-A jak może się czuć osoba z postrzeloną ręką?
-Źle?
-Chyba tak.-Westchnęła.-Lekarz powiedział mi ,że miałam szczęście ,bo kulka przeszła na wylot. Ja jednak myślę ,że to był pech ,że akurat trafił mnie skoro było tyle ludzi w kawiarni.
Ludmi spuściła głowę.
-Co jest?-Zapytała Tini.
-No, bo.... ja byłam celem.
-Wtf?! Ludmiła coś ty zrobiła?
-Nie ja. Moi rodzice. Sama do końca nie wiem dlaczego ten psychopata chce mnie zabić. Najprawdopodobniej chodzi o jakieś porachunki z moimi rodzicami i tym kolesiem co do nas przyjechał.-Do jej oczu napłynęły łzy. Szybko przejechała opuszkami palców po bliźnie na nadgarstku. Było jej przykro. Wyszła z sali i poczekała w poczekalni. Siedziała przyglądając się wysokiemu brunetowi. Myślała ,że skądś go zna. Nie myliła się. Znała go nawet za dobrze. Był to Federico. Tak jak już wcześniej mogliście się domyślić ,bohaterowie znali się wcześniej niż było to napisane na tym blogu. Od razu spuściła głowę żeby jej nie poznał. Wyszła ze szpitala i rozmyślała nad przeszłością.
                                                             ****
Marcus wszedł do domu ,a na stole leżały podarte rajstopy i sukienka Ludmiły. Od razu podszedł do tamtego miejsca. Była tam także karteczka.
"Marcus!
Oddaj Ludmile dobrowolnie jak nie zabijemy Ciebie i Twoją rodzinę!"
Niestety Marcus nie miał wyboru nie mógł oddać Ludmiły w ręce morderców. Wmawiał sobie ,że to przez to iż obiecał to jej rodzicom jednak było inaczej, zakochał się w tej niewinnej istotce. Nie mógł jej oddać bez walki ,nie teraz. Odłożył na bok wszystkie rzeczy i pojechał z powrotem do szpitala. Wolał ją mieć na oku. Wszedł do tego samego budynku co wcześniej Ludmiła. Podszedł do recepcji i zapytał o młodą blondynkę. Recepcjonistka odpowiedziała mu ,że widziała jak własnie wychodzi. Marcus więc wyszedł za nią i poszedł jej szukać. Gdy zobaczył ją rozmawiającą z chłopakiem o czekoladowych oczach odwrócił wzrok. Następną reakcją było podejście do najbliższego drzewa i schowanie się za nim. Słyszał tylko kawałek ich rozmowy.
-Ruggero zrozum mnie ja nie mogę, nie chcę, nie potrafię. Nie jestem Tobą nie umiem tak dobrze udawać ,że nic się nie stało ,bo oboje dobrze wiemy ,że się stało. Jak jesteś blisko to mam ochotę się przyznać przy Tobie nie potrafię udawać. Wiesz o tym. Nie możemy się spotykać będę tęsknić i żałować tej decyzji ,ale wiesz ,ze jest ona słuszna.
-Mechi... Kocham Cię ,ale skoro uważasz to uszanuję Twoją decyzję. Jednak wiesz dobrze ,że czasem należy wybierać to przez co się będzie szczęśliwym niż to co jest słuszne.
-Rugg możliwe ,ale jeżeli przez to naszym bliskim może się coś stać? Nie myślmy egoistycznie. Dobrze wiesz ,że musimy to zrobić ,a teraz ... żegnaj. Nie możemy się widywać. Pa Federico.
-Żegnaj Ludmiło.
Oboje rozeszli się w swoje strony ze smutkiem malującym się na twarzach. Po drodze do domu Marcus zabrał Ludmiłe do auta i pojechał do domu. Ona od razu weszła do swojego pokoju. Wolała być teraz sama bez nie potrzebnych pytań. Po około dwóch godzinach usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Rzuciła ciche "Proszę" i schowała do pudełka JEGO zdjęcia. 
-Wszystko okej?
Zapytał wchodząc do pokoju i siadając na łóżku. Miał na sobie same spodnie od piżamy. Jego naga klatka piersiowa idealnie komponowała z opaloną skórą. Ludmiła od razu zwróciła uwagę na jego umięśniony tors. 
-Nie...
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie.. nie wiem... może?
-Pytasz mnie czy siebie?
-Siebie. Z jednej strony chciałabym się komuś zwierzyć ,lecz z drugiej nie mam siły by o tym rozmawiać. 
-Rozumiem. Wiedz ,że możesz ze mną rozmawiać po to tutaj jestem.
Wstał i udał się do wyjścia ,jednak przed drzwiami zatrzymały go słowa:
-Czekaj... Powiem Ci.
-Dobrze.
*1h później*
Ludmiła opowiedziała Marcus'owi całą historię od początku do końca.(od autorki haha pomęczycie się jeszcze trochę i wam nie powiem co tak naprawdę działo się wcześniej z naszą dwójką.)
-Kochasz go?
-Nie wiem czy to jest miłość, bardzo lubię spędzać z nim czas ,ale nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zawsze gdy jesteśmy razem coś się dzieje ,tak jak na przykład to co Ci opowiedziałam.
-Możliwe ,że to tylko zauroczenie ,którym nie warto się przejmować. 
Przybliżył się trochę do niej i pochylił nad jej malinowymi usteczkami i chudziutkim ciałem.  Powoli zmniejszał odległość ,która ich dzieliła ,aż w końcu stało się. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Jednym ruchem wdarł się do jej buzi. Zataczając coraz większe koła swoim językiem. Gdy skończyli delikatnie się uśmiechnęła.
-Potrzebowałam tego... Potrzebowałam Ciebie.
Odwzajemnił przyjazny gest i przejechał otwartą dłonią po jej różowym policzku.  
-Wiem.
Po pocałunku długo rozmawiali poruszając najbardziej drażliwe tematy. Dzisiejszej nocy wiedzieli już o sobie wszystko. Miłość? Chyba tak można to nazwać... To uczucie złączyło ich serca. A dawna miłość opadła, skryta na dno jej kruchego serduszka niczym tajemnica skrywana od lat.
***
Martina leżała na sali szpitalnej około dwóch dni. Tak bardzo pragnęła wyjść poczuć cieple promienie słońca na delikatnej skórze. Jednak nie mogła narzekać ,poznała bardzo miłego  lekarza o imieniu Jorge.  Codziennie po kilka godzin spędzała na rozmowach z nim. Pewnego dnia wszedł do jej sali  inny lekarz niż zwykle. 
-Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujesz?
-Dobrze.-Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Pan lekarz Jorge.-Na dźwięk jego imienia od razu na jej młodą twarzyczkę wdarł się uśmiech.-Kazał pani przekazać tę karteczkę.-Rzekł podając jej mały skrawek papieru.
Było na nim napisane:
"Cześć Martina. 
Wiem ,że nie znamy się za dobrze ,ale chciałbym się z Tobą dzisiaj spotkać. Chciałbym z Tobą porozmawiać. Jeżeli będziesz chciała ze mną pogadać przyjdź dzisiaj około dziewiętnastej do parku.
Jorge Blanco Twój lekarz"
Po przeczytaniu tego listu jej dwa pełne policzki pokryły się rumieńcem.
-Mogłabym już dzisiaj wyjść?
-Myślę ,że nie ma przeciwwskazań. Dobrze się czujesz więc możesz się wypisać.-Odparł z delikatnym grymasem.
Dziewczyna od razu podniosła się z łóżka szpitalnego i z lekkim bólem wstała. Wzięła swoją torbę i zaczęła pakować do niej swoje rzeczy. Następną rzeczą jaką wykonała było wzięcie wypisu i wyjście ze szpitala. Oczywiście lekarz przed wyjściem mówił jej ,że musi się zjawić na wizytę kontrolną ,lecz ona nie słuchała cały czas sprzed oczami miała czekoladowe tęczówki Jorge. Cały dzień szykowała się na spotkanie ze znajomym lekarzem. Miała na twarz nałożony delikatny makijaż. Ubrała na siebie obcisłą, kuszącą sukienkę przed kolano z gołymi ramionami. Gdy w końcu wybiła dana godzina Tini wyszła z domu i skierowała się w okolice parku. Długo błądziła wzrokiem po pustych ławkach ,gdy w końcu natrafiła na zgrabną sylwetkę. Pewnym krokiem podeszła do jego uśmiechniętej twarzy. Usiadła obok niego czekając na jego ruch.  Odwrócił głowę w jej stronę i wpatrywał się w jej  twarz. Wyszukiwał z niej emocji ,które ją dręczyły. Wyczytał z jej oczu speszenie ,więc delikatnie dotknął jej czerwonego policzka i wsadził włosy za ucho. 
-O czym chciałeś porozmawiać?-Zapytała zadziornie.
-O Twojej ręce.-Powiedział.-No dobra żartuję ,chciałbym Cię lepiej poznać.
-Skoro tak to więc pytaj o co chcesz.
-O co chcę? Jesteś pewna?
Oboje zaczęli się śmiać. Później zaczął pytać.
-Zaczniemy od prostych rzeczy.-Uśmiechnął się.-Twoje pełne imię i nazwisko.
-Martina Cornelia Stoessel.
-Gdzie mieszkasz?
-Nie wiem czy mogę Ci ufać może jesteś pedofilem i mnie nawiedzisz w nocy.
Zaśmiała się.
-Jest takie ryzyko.-Odwzajemnił gest.
Podała mu dokładną nazwę miejsca jej zamieszkania. Następnym ruchem było "niespodziewane" spadnięcie jej kluczy od domu centralnie przed siedzącym Blanco. Wstała i schyliła się  aby podnieść kluczyki. Tym samym czując na sobie pożądane spojrzenie Jorge. Widać było jak robi się czerwony. Lekko zakrył twarz ręką by nie było widać jego pragnącego wzroku. Po zaaranżowanej akcji ponownie usiadła obok niego.
-Masz to pytanie?-Zapytała z uśmiechem.
-Tak. Lubisz truskawki?
-Serio? Nie masz innych pytań?
-Inne są raczej nie takie jakie chciałabyś usłyszeć. 
-Haha. Wiedziałam. Zboczuch!-Krzyknęła śmiejąc się.
Przysunął się do niej lekko i przejechał ręką po rozgrzanym udzie. Zobaczył na jej twarzy podniecenie więc nie przestawał tego robić. Dotykał jej części ciała tak jakby nie byli w miejscu publicznym ,a ona głęboko wzdychała. Po zakończonych pieszczotach usiadła na nim okrakiem i przybliżyła swoje piersi do jego klatki piersiowej. Od razu poczuła ,że mu się to podoba ,lecz przypomniała sobie ,że nie są w odpowiednim do tego miejscu więc wstała i usiadła ponownie na ławce i poprawiła sukienkę.
Popatrzył na nią zawiedziony.
-Znamy się dopiero dwa dni.-Uśmiechnęła się delikatnie.-Nie martw się na pewno będzie więcej TAKICH spotkać.-Odparła z naciskiem na słowo "takich".
Od razu się uśmiechnął i spojrzał w dół na szczupłe uda dziewczyny...
----
Dobra tak wiem możecie mnie zabić... Ten rozdział miał być w zeszłym tygodniu ,ale ta głupia nauka... Buu kto to wymyślił? Rozdział napisałam w piątek wieczorem ,ale stwierdziłam ,że nie zdążę napisać drugiego do poniedziałku więc dodałam go dzisiaj. Przepraszam jeszcze raz....
----
Upsik Magic Rose napisała coś "ala" rozdział + 18? Nie ma tam scen +18 tylko ich "urywki" więc ustawiłam +16. 
----
Co tam u was? Jak szkoła?
Mam nadzieję ,ze się nie będziecie już gniewać... 
---
Jakaś nowość ,bo część rozdziału mi się podoba. Te scenki +16 były takie.. wymuszone? Nie wiem jak to nazwać ciężko mi się to pisało ,ale jednak część mi się podobała. Rozdział dłuższy niż poprzedni i w miarę bardziej uporządkowany.
Kocham Magic Rose.

13.04.2015

Rozdział..

Chodzi o to ,że w tym tygodniu nie miałam wgl czasu kurde nauka i tak dalej. Dlatego rozdział będzie trochę później niż przewidywałam czyli nie w pon... Przepraszam..
Mam nadzieję ,że nie będziecie źli :*
Magic Rose

6.04.2015

"Nie bój sie śmierci ,jest częścią Twojego życia" One Shot+ ważna notka


No tak jest to one shot pisany dawno zresztą dowiecie się czemu go umieszczam na końcu. Utworzyłam coś takiego jak "Zapytaj bohatera" więc jak macie jakieś pytania to piszcie :)
Magic Rose
***
Występują:
Martina
Mercedes
Znalezione obrazy dla zapytania gify na askaRuggero
Candelaria
Lodovica
Nicolas
Samuel
Jorge
---
Mercedes ma 24 lata. Jest szczupłą i piękną blondynką. Dobrze zna się na modzie. Rano wstała jak zwykle koło 6. Ubrała się i rozczesała włosy. Wzięła do rąk prostowniczkę i wyprostowała włosy. Nałożyła na twarz fluid i mocno pomalowała usta. Rzęsy podkręciła czarnym tuszem. Ubrała na siebie żółtą sukienkę z falbaną i pastelowe buty. Zabrała torebkę wiszącą w holu i ubrała czarny płaszcz. Wyszła do pracy. Szła długo rozglądając się nerwowo wokół. Miała wrażenie ,że ktoś ją obserwuje. Szybkim krokiem weszła do budynku w ,którym miała rozpocząć swoją pracę. Wytarła buty i odłożyła płaszcz. Otworzyła swoje drzwi do gabinetu i usiadła przy biurku. Od razu zadzwoniła do swojej przyjaciółki.
-Hej Cande.
-Cześć kochana co tam ?
-Mam pewien problem... Czuję ,że ktoś mnie obserwuje. Boje sie ,ale okej mniej więcej mam wszystko pod kontrolą informuje tylko jakby znaleźli trupa.
-Weź nawet nie żartuj. Dzwonie po gliny.
-Nie... Proszę. Pamiętasz tego policjanta Blanco ?
-No. Ciacho z niego. Mrau.
-Proszę Cie. Dobra mniejsza. Mam prośbę weź go zawiadom ,że potrzebuję jego pomocy. W końcu ma okazje się odwdzięczyć.
-Mechi czy ja o czymś nie wiem ?-Zapytała śmiejąc się.
-Nie przesadzasz ? Nie mój typ.
-Ok spoko już do niego dzwonie. Bay. Nie daj sie zabić ok ?
-Spróbuję. Pa.
Odłożyłam telefon i wyjęłam z szuflady pistolet. Przypięłam go sobie do stanika i z powrotem zapięłam kieckę. Usiadłam na kanapie i w spokoju czekałam na mojego pierwszego pacjenta. Nagle drzwi się lekko uchyliły ,a ja wyciągnęłam nerwowo pistolet i wymierzyłam w drzwi. Szpara coraz bardziej się zwiększała. W końcu zobaczyłam  Jorge . Miałam ochotę go zabić.
-Mogłeś zginąć.-Mruknęłam opadając na kanapę.
-Słodka jesteś jak się denerwujesz.-Uśmiechnął się.
-Dobra, dobra  nie miałeś pieprzyć głupot ,miałeś mi pomóc.
-Zamieniam się w słuch.
-Od rana czuję ,że ktoś mnie obserwuje. Potrzebuję pomocy sama sobie nie dam rady. Wiesz dobrze ,że ja nigdy się nie mylę.
-Oj tak.-Powiedział wodząc spojrzeniem po jej ciele.-Boisz się ?
"Nie no ten człowiek nie może odpuścić nie ?!"-Pomyślała Mercedes.
-Nie kur** chyba mnie znasz nie ?
-To po co mnie wzywałaś ?
-Bo nie chce zostać znaleziona martwa ?
-Na pewno ?
-Blanco nie przeginaj nadal potrafię strzelać.
-Haha. Nic się nie zmieniłaś.
Podszedł do niej i spojrzał w jej oczy. Miał ochotę na coś więcej niż tylko patrzenie ,ale przerwało im pukanie do drzwi.
-Wejdź.-Krzyknęła Mechi.
-Dzień dobry.-Rozległ się dźwięk gdy do pokoju weszła brunetka.
-Witaj Martina jak się dzisiaj czujesz ?
-Tak jak co dzień.-Powiedziała obojętnie Tini.
Rzuciła na kanapę torebkę i sama na niej usiadła. Dopiero po ,krótkim czasie zorientowała się ,że w pomieszczeniu jest także Jorge.
-Co on tu robi ?
-Spokojnie to mój przyjaciel.
-Yhym.
-Pokaż ręce.-Rozkazała Mercedes brunetce.
Ona posłusznie podwinęła rękawy i pokazała swoje gojące się blizny.
-Pięknie. Widzę ,że sobie radzisz tak ?
-Można tak powiedzieć.
-Co się stało ?
-Po za gwałtem i tym ,że chłopak mnie uderzył to nic.-Uśmiechnęła się sarkastycznie.
Jorge już miał podejść ,ale Mercedes spiorunowała go spojrzeniem.
-Wiem ,że ciężko Ci mówić o tych zdarzeniach ,ale uwierz mi będzie Ci lepiej gdy się wygadasz.
-Tak ,wiem to ,ale nie dam rady dopóki ten koleś tu jest.
Mechi popatrzyła z czułością na Blanco ,a potem rzekła:
-Jorgi idź na balkon rozejrzyj się muszę mieć trochę prywatności.
Jorge wstał i z niewyraźną miną wyszedł na zewnątrz.
Martina opowiedziała wszystko od początku do końca. Nie obyło się bez łkania i poprawiania makijażu.
-Nie mam już po co żyć. Codziennie rano patrzę z obrzydzeniem w lustro. Nienawidzę siebie.
-Tinuś... Jesteś młoda i piękna. ja wiem to jest trudne ,ale musisz być silna dasz radę jestem przy tobie. Na samym początku zgłosisz gwałt na policję. Będzie po tym lepiej. Będziesz czuła się bezpieczniej.
Martina nie przeczyła więc Mechi ciągnęła dalej:
-Jorge... Ten chłopak ,który wyszedł na zewnątrz jest policjantem. Spokojnie to mój kolega. Nie denerwuj się.
Nagle Jorge wpadł do środka i zasłonił wszystkie rolety.
-Tam jest snajper.-Rzucił szybko.-Chowajcie się tam.-Wskazał na miejsce pełne moich papierów.
Ani Mercedes ,ani Martina nie ruszyły się z miejsca.
-Miałeś mi nie przerywać.-Skarciła Jorge Mechi.
-Człowieku tam jest gościu ,który chce Cię zabić!
-Dawaj spluwę.-Powiedziałam.
-Nie dam Ci jej!
Mercedes podeszła do niego i zabrała mu pistolet ,który był przyczepiony do jego biodra. Stanęła przy onie otworzyła je lekko i wycelowała. Oddała jeden strzał. Wiedziała ,że trafiła. Weszła do środka odsłoniła rolety i dodała:
-Na czym skończyłyśmy ?
Martina uśmiechnęła się i zaczęły całą sesje od nowa.  Kiedy skończyły Tini wyszła z gabinetu.
-Ty jesteś nie normalna.-Powiedział Blanco.-Wiesz jakie to było niebezpieczeństwo ?!
-Oj Jorge nie przesadzaj ,nie jest tak źle. Gościu nie żyję ,a ty nic nie powiesz o mnie policji.
-Kto powiedział ,że nie powiem ?
Mercedes podeszła do niego i wpiła się w jego usta.
-Dziękuję-Szepnęła.
*Cztery godziny później*
Mercedes skończyła pracę i zamknęła wszystkie drzwi. Wyszła na świeże powietrze. Szła przed siebie. Wolno stawiając kroki. Gdy byłam już przy swoim mieszkaniu podeszłam do skrzynki na listy i wyjęłam pocztę. Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki pocztę i zaczęłam ją przeglądać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to była duża koperta z napisem "Serial". Otworzyłam ją i błądziłam wzrokiem po papierze.
"Droga Mercedes!
Mamy dla Ciebie bardzo interesującą propozycję.
 Chcielibyśmy ,żebyś zagrała w naszym najnowszym serialu "Violetta".
 Opowiada on o dziewczynie ,której mama umarła,
pozostawiając po sobie tylko pamiętnik i ojca.
 Dziewczyna ma ogromny talent ,ale do rzeczy ,czy chciałabyś zagrać jej rywalkę ?
Nazywałabyś sie Ludmiła Ferro.
Tyle możemy Ci na razie zdradzić.
Jeżeli chcesz grać rolę Ludmiły Ferro proszę zadzwoń pod numer 690046678.
Pozdrawiamy twórcy serialu Violetta!"
Mechi natychmiast zadzwoniła pod wyznaczony numer i przyjęła ofertę o pracę. Na następny dzień Mercedes ubrała na siebie białą sukienkę z różową wstążką. Wyszła z domu i poszła na plan filmowy. Tam zobaczyła wiele nowych twarzy ,ale wśród nich znalazła parę osób ,które znała. Zobaczyła tam Candelarie.
Szybko do niej podbiegła i rzuciła się na nią od tyłu.
-Canduś!
-Aaaaaa! Mechi ?! To ty ???
-Taaaaaak!
-OMG! Co ty tu robisz ?
-Gram!
-Wow ja też!
-Witajcie wszyscy. Widzę,że nie możecie się doczekać kiedy dostaniecie swoje scenariusze. Teraz przeczytam kto zagra jakaś postać.
-Martina-Violetta.
Za każdym razem gdy Mercedes slyszała jakieś imię rozglądała się po sali ,żeby dostrzec ,kto jest daną osobą.
-Mercedes-Ludmila
-Ruggero-Federico
-Jorge-Leon
-Candelaria-Camila
-Lodovica-Franceska
-Nicolas-Andres
-Samuel-Broadway
-Na razie jest tylko tyle osób ,ale będzie ich więcej. Codziennie szukamy odpowiednich ludzi do tego serialu.
Mercedes podeszła do obcego chłopaka ,który stał sam opierając się o ścianę.
-Hej.-Uśmiechnęła się Mechi
-Cześć.
Ruggero spuścił wzrok i wlepił go w podłogę.
-Jak się nazywasz ?
-Ruggero.
-Mercedes.
-Ładne imię.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
Nastała denerwująca cisza.
-Śmieszne włosy.-Powiedziała Mechi czochrając jego grzywkę.
On tylko na nią spojrzał i uśmiechnął się. Mercedes wzięła karteczkę i długopis. Napisała na niej swój numer telefonu i wsadziła chłopakowi do kieszeni.
-Zadzwoń kiedyś.
-Zadzwonię.
Mercedes podeszła do Candelari i wzięła ją za rękę.
-Chodź do mnie.
-Spox.
Szły szybkim krokiem potykając się po drodze o różne gałęzie.
-Kto to był ?-Zapytała przerywając ciszę Cande.
-Ale kto ?
-No ten chłopak.
-Ah on. Kolega.
-Tylko kolega ?
-Nie znam go nawet.
-Jak byłaś w Londynie to nie musiałaś znać Jorge ,żeby się z nim przespać.-Zaśmiała się Cande.
-Nie przeginaj . Po za tym byłam wtedy pijana.
-Tak opowiadałaś ,ale czy to była prawda ?
-Haha bardzo śmieszne.
-O widzisz śmiejesz się.
Dziewczyny weszły do domu i włączyły telewizor. Oglądały jakieś seriale. Nic ciekawego. Po niedługim czasie do Mechi zadzwonił telefon.
-Halo ?
-Cześć tu Ruggero.. Miałem zadzwonić.
-Oh tak. Cześć.
-Masz ochotę gdzieś wyskoczyć ?
-Tak bardzo chętnie.
-Wpadnę koło siódmej.
-Oki czekam.
Odłożyła słuchawkę i zaczęła wstawać z kanapy.
-Kto dzwonił ?
-Rugi.
-Znowu on ? Czego chciał ?
-Umówić się.
-Na randkę ?!
-Nie no coś ty...
-Haha dobra szykuj się. Pamiętaj tylko ,żeby nie było tak jak z tym gliną...-Zaśmiała się Cande.
-Bardzo śmieszne..
Marcedes poszła na górę i się ubrała oraz pomalowała.Czarna sukienka idealnie pokazywała jej szczupłe,długie nogi i chudy brzuch. Oczy pomalowała na ciemny kolor. Zeszła na dół i pokazała się swojej przyjaciółce.
-Nono laska.
-Dzięki.-Uśmiechnęła się lekko Mercedes.
-Dobra młoda ja już spadam.
-Bay.
Candelaria bardzo często używała słowa "młoda" gdy mówiła o Mechi. Nikt nie wiedział czemu tę tajemnicę znały tylko one. Mechi poprawiła włosy i podeszła do drzwi ,oczekując w nich Ruggi'ego. W końcu chłopak podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Mercedes objęła uściskiem klamkę i nacisnęła ją ,tym samym otwierając drzwi. Wyszła na zewnątrz zamykając mieszkanie.
-Cześć. Ładnie wyglądasz.-Powiedział z uśmiechem chłopak.
-Dziękuję.
Ruggero pocałował  Mercedes w dłoń. Wziął jej rękę i prowadził w stronę restauracji. Merchi w tym momencie poczuła coś czego nigdy przy nikim nie czuła. Ścisnął jej się żołądek ,a serce zaczęło szybciej bić. Od samego początku widziała we Włochu coś niesamowitego. Codziennie ją zaskakiwał. Na jednym spotkaniu się nie skończyło. Były kolejne. W końcu oboje się w sobie zakochali. Jednak żadne z nich tego nie chciało... Oboje się do tego nie przyznawali.Bali się... Nie chcieli stracić przyjaźni. Pewnego dnia na planie filmowym scenarzysta dał im scenariusz ,którego mięli nauczyć się na za tydzień. Była tam pewna scena ,która zaważyła na ich całym życiu. Mechi cały scenariusz przestudiowała i w pewnym momencie przestało jej bić serce.. Po prostu się zatrzymało na parę minut. Wzięła kartki i podeszła do Włocha ,który własnie jadł obiad. Usiadła na przeciwko niego. Wpatrywała się w twarz przyjaciela. Później on spojrzał w jej tęczówki ,w których mógł się rozpłynąć. Penetrował je całe. Szukał w nich powodu jej smutku. Nie był jednak w stanie go znaleźć. Zamknęły się na światło dzienne. Nie chciała by ktokolwiek wiedział czego się tak boi. Wolała zachować to dla siebie i ukryć na samym dnie serca. Bała się spojrzeć w oczy brunetowi. Wiedziała ,że gdy to zrobi zdradzi siebie. On już będzie wszystko wiedział. Wstała z krzesła i wyszła do domu. Ruggero nadal zastanawiał się czemu jego przyjaciółka tak się zachowuje.  Jedna rzecz, jeden moment może zniszczyć całe życie człowieka ,albo je naprawić. Wziął do ręki scenariusz i zaczął go czytać. Jednak w pewnym momencie zobaczył coś co zaważyło na ich losie.
"-Federico! Zrozum mnie ja mam tego dość cały czas mnie olewasz ,a podobno się przyjaźnimy..Dobrze wiesz ,że nie potrafię ufać jak ktoś mnie zrani.
-Przepraszam. Ostatnio miałem mało czasu. Wszystko przez te święta.
-Kiedyś dla mnie miałeś czas.
-Ludmi. Proszę wybacz mi.
-Nie wiem czy potrafię.
Federico podchodzi do niej i ją całuję."
Ten kto pisał ten scenariusz nie miał pojęcia jak bardzo może zranić osoby ,które muszą to grać ,ale skąd mógł wiedzieć skoro żadne z nich nie okazywało swoich uczuć ? W tym właśnie momencie Ruggi zdał sobie sprawę ,że kocham Mercedes. Tyle lat znajomości, tyle szczerych rozmów, tyle zwierzeń, tyle śmiechu i tyle łez. Niby nic ,a jednak coś. Coś się między nimi stało przez te lata. Coś czego żadne z nich nie rozumiało. Miłość potrafi zmienić człowieka. Może zmienić go w potwora ,albo sprawić ,że stanie się bardziej ufny otoczeniu. Każdy dzień ,każda chwila zmieniała ich życie powoli ,ale jednak. Każde spotkanie ,każdy dotyk ,nieśmiałe spojrzenie budziło nadzieję. Starali się zapomnieć udawać ,że nic się nie stało.
*tydzień później*
Mercedes po raz kolejny wcieliła się w rolę Ludmiły ,a Ruggero w Federico. Weszli na plan filmowy w ogóle nie odzywając się do siebie.
-Mercedes i Ruggero proszoni są na plan.
Mechi zbladła ,ale wykonała polecenie. Odegrali całą scenę aż do pocałunku. W tym momencie wszystko się skomplikowało. Ruggero podszedł do niej. Zamknął oczy i wpił się w jej usta.  Pocałunek nie trwał długo ,ale był magiczny. Oboje czuli jakby ich języki wiły się w wspólnym tańcu. Jednak ta chwila nie trwała długo. W końcu się od siebie oderwali. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę aż reżyser krzyknął "cięcie".Wtedy Mechi oddaliła się od Ruggi'ego. Nie rozmawiali o zaistniałej sytuacji ,a ich rozmowy przypominały raczej wyrywki z dialogu.
-Hej.
-Em cześć.
-Co tam ?
-Ym. Em. Yh. Om.
-Aha.
-No to pa.
-Co ? A no tak pa.
Od czasu tego zdarzenia żadne z nich nie było normalne. Dokładnie rok później Martina ,kuzynka Ruggero postanowiła z nim o tym porozmawiać.
-Rugi co się stało między tobą ,a Mechi ?
-Nic takiego.
-Nie wcale ,od czasu.. czekaj.. czy ty przypadkiem się w niej nie zakochałeś ?
-Nie no co ty.
-Przestań kłamać za dobrze Cię znam.
-Nie kłamię.
-Ruggi!
-No dobra. I co Ci to da ?
-Zachowujecie się jak dzieci.
-Proszę Cię to nie twój interes.
-Masz do niej iść i z nią pogadać. Chcesz ją stracić ?
-Nie.
-No więc idź ,weź mój samochód.
Ruggero pojechał do domu Mercedes. Zapukał do drzwi i czekał aż otworzy.
-Hej. Co ty tu robisz.
On nic nie mówił podszedł do niej i wpił się w jej usta. Pocałunek nie trwał długo ,ale dawał dużo do zrozumienia.
-Kocham Cię...
-Ja Ciebie też.
Pewnie wiele osób chciałaby żeby miłość nie bolała ,ale to nie możliwe... Miłość zawsze boli.
Pięćdziesiąt lat później Mercedes przeszła na emeryturę ,a Ruggero... on umarł pozostawiając w jej sercu pustkę ,jednak przed swoją śmiercią powiedział coś co napawało ją nadzieją....

"Zobaczymy się wkrótce słonko".. 
----
Jest to One Shot ,który napisałam pół roku temu. Chciałam go dać na jakiś konkurs ,ale on się chyba nie rozstrzygnął `czy coś nwm. W każdym razie napisałam go dawno ,ale postanowiłam dodać ponieważ chciałam stwierdzić czy mój styl pisania się zmienił i nad czym muszę jeszcze popracować :)
--
Miłego czytania pysiaki <3

5.04.2015

Descubri 3.

Dedykacja dla Caroline <3 Moja kochana była ze mną od samego początku i w trudnych chwilach i w tych dobrych <3 Kocham Cię <3



*Non so se va bene. non so se non va.
Non so se tacere o dirtelo ma.*


Rano około godziny szóstej trzydzieści Ludmiła wyszła z domu i spacerowała. Rozmyślała o przeszłości. O tych wszystkich ludziach ,którzy ją skrzywdzili. Chłopak o czekoladowych tęczówkach znaczył dla niej tak wiele ,jednak nie potrafiła kochać go w taki sposób jak on tego oczekiwał. Przynajmniej tak myślała. Odszedł ,a ona nie potrafiła go zatrzymać Z rozmyśleń wyrwał ją widok Federico. Za każdym razem gdy widziała, słyszała ,albo czuła jego obecność każda nawet najmniejsza część jej ciała drgała, skóra robiła się gorąca ,a jej myśli były skupione wyłącznie na nim. Pragnęła go. Chciała móc go dotknąć, pocałować, usłyszeć choćby jedną literę skierowaną do niej. On także ją zauważył. Szybko odwróciła wzrok. Chłopak podszedł do niej i stanął obok.         -Czemu mnie unikasz?-Zapytał
Milczala patrząc smutno w pustą przestrzeń. Federico nie zamierzał się poddawać. Patrzył na nią. Kiedy chciała odejść, chwycił jej dłoń i odwrócił jej twarz ku jego. Spojrzał w jej bursztynowe tęczówki. Dobrze pamiętała to spojrzenie, to w nim się zakochała.
-Czemu mnie unikasz?-Powtórzył.
-Boje się... Nie dam rady już udawać ,że jestem silna ,bo nie jestem. Fede rozpadam się... Z każdym dniem na coraz mniejsze kawałeczki. Nie jestem w stanie się pozbierać.-Jej oczy momentalnie się zeszkliły.-Nie umiem. Jestem słaba ,nie potrafię walczyć. Wszyscy moi bliscy... Tracę ich. Każdy kto jest mi bliski... umiera... Nie jestem w stanie ich zatrzymać. Wszystko niszczę. Dlatego nie chcę ,żebyś był blisko... Nie chcę Cię stracić...
Zamknęła zmęczone powieki i pozwoliła płynąć łzom. Uciekła. Nie chciała po raz kolejny go stracić. Biegła przed siebie ,nie zważając na nierówną drogę. Wróciła do domu. Było bardzo cicho. Aż za bardzo. Otworzyła drzwi i weszła do salonu. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Na podłodze leżały dwa rozerwane ciała. Rozpoznała w nich swoich rodziców.Uklękła przy ciele swojej matki. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła na policję. Po paru minutach przyjechali. Otworzyła im drzwi i zaprowadziła do miejsca zbrodni.
-Mercedes?
-Marcus? To ty? Tak dawno Cię nie widziałam!
Dziewczyna podbiegła do Marcus'a i przywarła do jego klatki piersiowej.
-Gdzie ty się podziewałaś?-Zapytał 
-Teraz nazywam się Ludmiła.
-Okej rozumiem. Czemu mnie wezwałaś?
Pokazała dłonią w stronę poszarpanych ciał.
-Miri ile jest ciał?
-Trzy. 
-Dwójka to Twoi rodzice tak?
Skinęła głową.
-Sprawdź czy trzecie ciało ma jakieś dokumenty.
Okazało się ,że trzecią osoba nazywała się Michael Morano. Był dawnym wojskowym. Służył w korpusie. Był dawnym przyjacielem Marcus'a. Ktoś kto to zrobił nie chciał zabić rodziców Ludmiły. Celem był Michael. Przyjechał do rodziców Ludki po to ,aby przekazać Ludmile ważną informację. Najprawdopodobniej przez to zginął.
-Ludmi... Mam dla Ciebie propozycję. Nie najlepszym pomysłem jest żebyś tu spała. Będziesz objęta ochroną świadków. Zamieszkasz najprawdopodobniej w moim domu. Tak będzie najlepiej. 
-Dobrze.-Zgodziła się.
Sama miała go o to poprosić, bała się. Poszła na górę spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrała na siebie błękitną sukienkę i szpilki. Poprawiła makijaż. Zeszła na dół z dość dużą walizką.
-Wow.-Powiedział patrząc na wystrojoną Ludmiłe.
-Pomożesz?-Jęknęła.
Szybko do niej podbiegł i zabrał ogromny bagaż. Zaprowadził ją do samochodu i go odpalił. Nie jechali długo. Kiedy dojechali pokazał jej gdzie będzie spać ,a sam pojechał do pracy. Ludmiła zaczęła się rozpakowywać.
Później zadzwoniła do Martiny.
-Hej Tini.
-Cześć Lusia co tam?
-Długo by opowiadać. Masz ochotę się dzisiaj spotkac?
-Jasne. Kiedy?
-Może za pół godziny w naszej ulubionej kawiarni okej?
-Dobra.
Rozłączyła się.  Po rozpakowaniu się wyszła z domu. Szła powolnym krokiem. Nie spieszyła się. Wsiadła do autobusu i pojechała do kawiarni. Weszła do dużego pomieszczenia i zajęła stolik. Po kilku minutach przyszła także Martina. Ludmi wstała i przytuliła się do przyjaciółki.
-Cześć!
-Hej.
-Co u Ciebie słychać?
-Pewnie słyszałaś już wszystko od Fede.
-No właśnie nie. Wpadł do domu jak torpeda , zamknął się w pokoju i tyle go widziałam Co się między wami stało?
-Nie po to chciałam z tobą pogadać. 
-Lusia co jest?
-Obiecaj ,że nikomu nie powiesz. Dobrze?
-Jasne !
-Jakiś psychopata chciał mnie zabić ,ale nie było mnie w domu ,bo gadałam z Federico. Podobno do mojego domu przyjechał pułkownik Morano. To dawny znajomy moich rodziców. Właściwie nadal nie wiem skąd oni go znają. Ten koleś... on.... zabił moich rodziców... i ..i... tego pułkownika.... Ja się boje pomóż mi Tini!
Martina nie wiedziała co odpowiedzieć. Mocno chwyciła dłoń Ludmiły. Milczały obie. Wsłuchując się w stukot deszczu. Żadna nie chciała przerywać tej błogiej ciszy ,lecz w pewnym momencie Ludmiła krzyknęła.
-Padnij.
Nie zastanawiając się dłużej Tini wykonała rozkaz. Jednak zorientowała się trochę za późno. Dostała kulką w rękę. 
-Snajper! Dzwońcie na policję.-Wrzasnęła Ludka.
Sama zadzwoniła na pogotowie by pomóc przyjaciółce. Cały czas uciskała ranę ,żeby dziewczyna się nie wykrwawiła. Do kawiarni wbiegł przerażony Marcus.
-Ludmiła nic Ci nie jest?
-Nie mi nie ,ale moja przyjaciółka... ona dostała.
-Chodźmy z tąd!
-Nigdzie bez niej nie idę!
-Uparta jesteś. No dobra zabieramy ją i jedziemy do prywatnego szpitala.  Tak też zrobił wziął na ręce ranną i wsiadł do samochodu. Zawiózł dziewczynę do szpitala i wrócił z Ludmi do domu.
-Czemu nie zostaliśmy! Marcus ja muszę tam być!
-Uspokój się w końcu. Twoi rodzice kazali mi się Tobą zajać ,a ty to wszystko utrudniasz!
-Co? Jak moi rodzice? Przecież przyjechałeś tam po mnie!
-Szlag. No dobra byłem wcześniej ,ale to nie ma znaczenia.Musimy...
-Ma i to duże.-Przerwała mu.-Jak mi nie powiesz to zamieszkam z Martiną!
-Zachowujesz się jak dziecko! Ludmiła zrozum ,że w życiu nie można mieć wszystkiego!  Jak będziesz to wiedzieć będzie jeszcze gorzej rozumiesz!
Ludmiła czuła bezsilność. Wiedziała ,ze to niebezpieczne ,ale nie mogła mieszkac z kimś kto ją okłamuje.
-Musisz mi powiedzieć.
-A ty dalej swoje.
-Nie skończyłam. Będę pracować z Tobą nauczysz mnie samoobrony i powiesz wszystko od początku do końca.
-Ty i walka? Ludmi popatrz na siebie.
-Przekonasz się co potrafię.
-No okej skoro tak chcesz to dobrze.
-Dobra zaczniemy od jutra ok? 
-Jak chcesz.
-Teraz zawieź mnie do tego szpitala ,bo muszę przy niej być.
Bez słowa odwiózł ją w tamto miejsce. Nie okazywał tego ,ale był bardzo zaskoczony tym ,że Ludmiła potrafiła postawić na swoim. Podziwiał ją za to. Na początku miał ją za rozwydrzoną nastolatkę ,choć był od niej starszy o 3 lata. Od tamtego momentu jego znanie na jej temat było zupełnie inne. Poznał ją. Zobaczył w niej czuła, słodką, opiekuńczą dziewczynę ,która po prostu się zagubiła. Sam wrócił do domu. W domu zastał bałagan ,a na stole leżały...
****
Taka o to trójeczka <3 
Moja opinia: 
-Za dużo dialogów.
-Za mało opisów.
-Za krótkie.
-Nie poukładane (najpierw opisuję coś jednego potem nagle coś drugiego).
-Nudne.
Wszystko to w następnym rozdziale postaram się ogarnąć.
Może to ,że rozdział jest dzień wcześniej jakoś wynagrodzi wam to ,że jest beznadziejny :)
*****
Czekam na wasze opinie <3 
Do nexta <3
Magic Rose