28.06.2015

Info? Rok bloga? Depresja?Zawieszenie?Koniec?


Hej bardzo ważne jest dla mnie to abyście przeczytali tą notkę.. . Chodzi o to ,że blogowanie... poprawia mi humor? Nie wiem jak to napisać... Po prostu kiedy wiem ,że czyta mnie tyle osób jest mi lepiej. Uwielbiam pisać opowiadania prawie od zawsze... Pewnego dnia postanowiłam założyć bloga. Było to moje wielkie marzenie. Zaczęłam pisać już dawno ,ale kiedy natknęłam się na bloga pewnej wspaniałej osoby postanowiłam spróbować.  Weszłam na bloggera i zaczęłam pisać... nie.. nie tak to było... Najpierw szukałam blogów na ,których będzie mi się dobrze pisać... Na początku próbowałam swoich sił na Blog.pl. Jednak niestety nie za bardzo wychodziło mi pisanie tam ,a te wszystkie durne reklamy doprowadzały mnie do szału ,więc poszukałam innego bloga... znalazłam bloggera... Napisałam pierwszą notkę powitalną... Zaczęłam pisać... Przez wiele tygodni nie miałam żadnych komentarzy aż pewnego dnia... bum trzy komentarze od trzech osób był to dla mnie szok.. Jednak dzień później musiałam wyjechać... Napisałam bardzo głupi rozdział.. Był on pisany pod wpływem głupawki ...której teraz mi brakuje ,ale nie o tym teraz. Wtedy byłam szczęśliwa wszystko dawało mi powody do uśmiechu ,a teraz?  Teraz nic nie mam..... Ciężko jest mi pisać o takich rzeczach ,ale chodzi mi ogólnie o to ,że dokładnie rok temu wpadłam na pomysł z założeniem tego bloga. Nie jest on wspaniały ,ale jest mój.. co jednak jest dla mnie bardzo ważne.. . Mam ponad 18 tysięcy wejść na bloga wiele czytelników i 23 obserwatorów! Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu! Cieszę się ,że nie rozmawiamy twarzą w twarz ,bo nie wyglądałabym na szczęśliwą ,ale wiedzcie ,że bardzo was kocham i każdemu z was chciałam podziękować z osobna...
Caroline
Jesteś wspaniałą osóbką z ogromnym talentem.
ZAWSZE pomagałaś mi pogodzić się z tym kim jestem.
Nigdy nie pozwoliłaś mi się poddać.
Wiele razy gdy nie wiedziałam jak zakończyć rozdział ty pomogłaś mi i podawałaś przeróżne pomysły.
Bardzo Ci za to dziękuję.
Gdziekolwiek bym poszła wiem,
że ty zawsze będziesz obok.
Nie zostawisz mnie.
Będziesz śledzić każdy mój krok i podnosić mnie gdy upadnę.
Jesteś moim aniołem stróżem.
Niewidzialnym duchem bez skrzydeł pomagającym ludziom ,którzy
stracili pewność siebie.

Maya Hart
...
Dla Ciebie nie mam słów.
Jesteś najlepszą osobą jaką w życiu poznałam.
Chociaż znamy się zaledwie dwa-trzy miesiące 
to ja i tak bardzo mocno się z Tobą związałam.
Chociaż nigdy Ci tego nie mówiłam ,to zawsze
podtrzymywałaś mnie na duchu.
Wiele razy chciałam się poddać.
Usunąć bloga, wszystkie portale społecznościowe,
zapomnieć ,że jestem sama ,ale wtedy czytałam wszystko co do mnie napisałaś.
Przypominałam się ,że dla kogoś coś znaczę,
że jednak mam Ciebie, że nie jestem sama.
Śmierć...Dobra myśl.
Zaraz wróć o czym ja gadam.
Za bardzo Cię kocham by móc odejść, za bardzo kocham życie.
To wszystko jest wspaniałe
Po prostu trafiłam na złych ludzi,
którzy nie potrafili mi pomóc,
ale teraz...mam Ciebie..
DZIĘKUJĘ!

Mechiś Lambre
Ciebie też nie znam długo ,bo około 
pięciu miesięcy ,ale mimo to 
pomagałaś mi wspierając motywującymi 
komentarzami.
Jesteś cudowna! Piszesz nieziemsko!
Przyjemnością dla mnie było czytanie Twojego bloga.
Kiedyś będziesz pisać książki dla nastolatków ,albo dorosłych..
Pamiętaj wtedy o mnie.. miło mi będzie. 
Pamiętam jak pewnego dnia... chciałam zrezygnować.. i szczerze mówiąc
 nadal się nad tym zastanawiam.. jednak nie zrobiłam tego wtedy
Dzięki tobie pamiętaj o tym!!!!!! Kocham Cię!!
Nie wiem za co mam Ci podziękować ,bo mogłabym długo wymieniać,
ale przynajmniej spróbuję:
-Za to ,ze komentowałaś
-Za to ,ze byłaś przy mnie
-Za to ,że wspierałaś
-Za to ,że przez pisanie dodawałaś mi otuchy
-Za to ,że nigdy nie zwątpiłaś
-Za to ,że wierzyłaś we mnie
-Za to ,że przypominałaś mi o tym ,że jednak coś znaczę
-Za najlepsze wspomnienia
-Za drzwi ,które przede mną otworzyłaś
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!

Blanche
Znam Cię chyba najkrócej ze wszystkich 
osób ,które wymieniłam
Kiedyś miałaś bloga... Niestety postanowiłaś zrezygnować.
 Jest mi smutno
Mam nadzieję ,że kiedyś znowu postanowisz pisać..
Cóż dziękuję Ci za to ,ze komentowałaś ,
bo t właśnie wasze komentarze pozwoliły mi przetrwać.
Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś 
jesteś najlepsza pamiętaj o tym..
!!!!

Wercik Weronka Weruś
Możliwe ,że przy Tobie się rozpiszę.
Nie komentowałaś za często ,ale nie o to mi chodzi ,
bo przecież każdy może nie mieć czasu ,albo po prostu może 
nie podobać się mu dane opowiadanie, styl pisania cokolwiek 
Jednak nie chodzi mi o to. Bardzo się z Tobą zżyłam.
Tak jak pisałam w notce powyżej, była pewna bloggerka ,
która zainspirowała mnie szczególnie.
Tą bloggerką Jesteś TY...
Możliwe ,że nawet nie przeczytasz tego posta ,jednak może 
kiedyś w odrębnej przyszłości się na niego natkniesz.
Chciałam Ci bardzo podziękować.
Jak tylko sobie przypomnę wszystkie te opowiadania nad ,
którymi przesiedziałam całą noc ,żeby zrozumieć co tak na prawdę się stało.
To ktoś marł ,albo ktoś się ożenił.. Pamiętam to jakby było wczoraj.
Każdy dzień w wakacje spędzałam nad Twoimi opowiadaniami. 
Najpierw przed założeniem bloga.. Później po. Najlepiej pamiętam
 to opowiadanie ,które zaparło mi dech w piersiach.
Nie wiem czy sobie je przypominasz. Było ono o tym ,że 
Ludmiła i Federico szli "na randkę" 
Poszli do kina na jakiś horror i Ludka się przestraszyła i wtuliła w Federa
.Pamiętam jak podkreśliłaś wtedy to ,że byli na dwu-osobowej kanapie.
To było dla mnie w tamtym momencie bardzo romantyczne. 

Czytałam to opowiadanie chyba z 10 razy zanim do mnie wszystko dotarło.
Codziennie czekałam na nowe rozdziały. Po prostu jak przypomnę sobie tamte chwile.. 
To było niesamowite. Teraz tęsknie za chwilami pełnych
 śmiechu, rozdziałami pełnymi głupich tekstów typu "James Bond na lianie" ... 
Tęsknie za tym.
Niestety nie cofnę czasu i nadal będę tylko sobą.
Chciałam Ci bardzo podziękować ,bo to właśnie dzięki Tobie zaczęłam pisać na bloggerze.
DZIĘKUJĘ!

Tak przy Werciku cholernie się rozpisałam przepraszam po prostu wspomnienia wróciły musiałam to jakoś uwiecznić. Jednak wszystkie jesteście dla mnie tak samo ważne kocham was!!
Teraz wymienię osoby ,które komentowały czasami i ,które znam trochę mniej jednak nie wywyższam nikogo po prostu gdybym miała wymienić wszystkie zalety was wszystkich nie zdążyłabym z tym. To moja wina ,bo zabrałam się za ten post bardzo późno......................... Przepraszam.
Julita XD, Pozytywnie Zakręcona, Patty (dziękuję Ci za wsparcie ! Kocham najmocniej!), Julka Doman (Zawsze byłaś przy mnie! Dziękuję) Lose Hope Juliet Pasquarelli Ludmiła Ferro-Verdas-Pasquarelli Ludmila Ferro Ludmiła Timberlake Lagusiak (Wróć do blogowania kochanie!!!!!) Milena Magierska Mechita Lambre  Veronica (Wróć do nas) 
No i oczywiście najwspanialsza osóbka na świecie moja kochana Agusia (Aga, Agatka, Agacia, Agata, Agejszon, Aguś, Agi, Agula, Agatek) Jesteś wspaniała nie masz bloga ,ale zawsze mi pomagasz w pisaniu mojego zwłaszcza po Brzezowej i rozwalonym łóżku! No nie ważne! Kocham Cię mocniutko! Wiem ,że nie skomentujesz ,ale przeczytasz jestem tego pewna! Tęsknię...
Chciałabym wam oficjalnie powiedzieć... Odchodzę. Jest parę powodów dla ,których to robię... Nie wymienię ich wszytskich ,bo wiele z nich jest dla mnie bardzo krępujące.
-Od jakiś 2 miesięcy serial VIOLETTA przestał mnie tak bardzo interesować.
-Tata zablokował mi Disnay Channel i nnie mogłam dokończyć oglądania go.
-Wiele rzeczy zdarzyło się przez ten czas... wiele osób odeszło nie pozostawiając żadnego śladu.
-Poznałam wiele osób ,które mnie zraniły ,albo ja ich zraniłam.
-Chcę zniknąć... Po prostu odejść... żeby nie było po mnie nigdzie śladu...

Może kiedyś w przyszłości wrócę tu ,albo założę nowego bloga jednak nie będzie to w najbliższym czasie.. (Jeżeli w ogóle dożyję tej dalszej przyszłosci. Sama nie rozumiem co się ze mną dzieje..)
Magic Rose

4.06.2015

Descubri 7.

 
*Nie pragnij być lepszym od innych, najpierw bądź samym sobą*

Załamana dziewczyna opadła zmęczona na zimną podłogę. Siedziała z podkulonymi nogami i myślała, nad chłopakiem o niebieskich oczach,Marcus.. tak się nazywał i nad tym kim naprawdę jest. Przerażało ją to. Przerażało ją to kim jest. Była całkiem sparaliżowana gdy myślała o byciu sobą. Przez tyle czasu kłamała, udawała kogoś innego i nagle gdy mogła być sobą... nie chciała tego. Zmieniła się. Gdy zakładamy na siebie maskę musimy być przygotowani na to ,że staniemy się tym kogo udajemy. Ludmiła udawała przez tyle dni, miesięcy,lat... Silną i zrównoważoną osobę ,a tymczasem coraz bardziej zamykała się w sobie stawała się coraz bardziej krucha. Płakała przez byle co. Federico jej dawna miłość... Wyjechał w poszukiwaniu swojej zaginionej siostry. Wszystko się zmieniło. Kochała ich obu. Nie wiedziała czy to możliwe ,ale tak było. Obojgu dużo zawdzięczała. Przyjaźń... tym uczuciem darzyła Marcus'a ,a Federico? Był jej miłością.. Tym cholernym oczkiem w głowie. Żałowała wielu rzeczy w swoim życiu ,ale na pewno nigdy nie pożałuje tego co wydarzyło się między nią ,a Fede tego cholernego dnia. Dokładnie dwa lata , trzy miesiące, dwa dni, trzy godziny i dziesięć minut temu miejsce miały straszne zdarzenie. Pisano o tym we wszystkich gazetach. 
Niby dwójka normalnych nastolatków ,ale jednak tyle zdziałała. 
Mercedes Lambre była śliczną blondynką z mocnym charakterem. Jej rodzice pracowali wraz z rodzicami jej chłopaka Ruggera, w rządzie. Żadne z nich nie widziało jaki stopień wykształcenia posiadają. Tego pięknego dnia, Mechi szukała ulubionej sukienki matki ,aby pożyczyć ją na bal maturalny. W pewnym momencie zauważyła dziwnie zgięty papierek w biurku ojca. Jej ciekawość zwyciężyła ,więc szybkim ruchem otworzyła wiadomość i przeczytała jej zawartość. Nie mogła uwierzyć w to, co było na niej napisane. 
"Matthew!
Wiem ,że mnie nienawidzisz masz do tego pełne prawo. 
Zrobiłam Ci tym ogromną krzywdę. Jednak musisz mnie wysłuchać.
Chroń Lu... Jest w niebezpieczeństwie. Pamiętasz Marcus'a?
Zawieź ją do niego. Jeżeli tego nie zrobisz nie wiadomo co jej się stanie.
Proszę Cię zadbaj o nią.
Nadal kochająca Miley!"

Z tego listu wywnioskowała ,że jej ojciec zdradza matkę. A przynajmniej zdradzał. Marcus... Kojarzyła go z rodzinnych spotkań ,jednak nigdy nie zbliżyła się do niego na tyle ,by go znać. Bała się. Nie wiedziała o co chodzi Miley. Nie miała pojęcia co się dzieje. Wyszła z domu zostawiając wiadomość na biurku ojca. Musiała pobyć sama. Szła uliczkami Buenos Aires. Nie zwracała uwagi na nikogo ani na nic. Usiadła na niewielkiej ławeczce przy drzewie. Myślała nad różnymi rzeczami. Nie mogła sobie wyobrazić tego ,że mogłaby żyć ,bez nich. Po chwili poczuła na swoich przymkniętych powiekach czyjeś dłonie.
-Zgadnij kto.-Nakazał niski głos.
Dziewczyna dotknęła swoimi malutkimi dłońmi, rąk"nieznajomego". Poczuła mocny zapach jego perfum. Już wiedziała kim jest jej wybawca.
-Federico...-Odparła rozmarzonym tonem.
Chłopak podszedł do niej bliżej i wpatrywał się w jej twarz. Kochał ją. Można było to dostrzec za pierwszym razem gdy się poznali. Kochali się oboje. Przy nim mogła być inna. Mogła być sobą. Zapominała o wszystkich problemach.
-Muszę Ci coś powiedzieć.-Odparła poważna.
-Tak? Co jest tak ważnego kochanie?
Wzięła parę głębokich wdechów.
-Dzisiaj na.. biurku mojego ojca..... Znalazłam list. Był otworzony, więc wzięłam go do ręki i przeczytałam...
-Ludmi..
-Nie przerywaj mi. Wiem ,że źle zrobiłam. Jednak nie o to chodzi. Był to list od kochającej go kobiety.... Wiesz co to oznacza? nie rozumiem jak on mógł.
Z trudem powstrzymywała łzy.
-Hej! Nie musi chodzić o to. Przecież równie dobrze może to być ktoś z rodziny.
-Fede.-Jęknęła.-Nie bądź głupi. Gdy ktoś kończy list "Wciąż kochająca (...)". Może to oznaczać tylko jedno. Jednak nie to jest najgorsze. Ona zna Marcus'a. Zna go rozumiesz? Zna mnie. Zna moich rodziców. Nie wiem skąd ,nie wiem jak ,ale nas zna. Pisała coś o niebezpieczeństwie i ,żeby ojciec zawiózł mnie do Marci.
-Lu nie bój sie. Jestem z tobą. Wszystko się jakoś ułoży. Zapytamy Twojego tatę skąd się znają i kim ona dla niego jest.
-Nie boję się.-Parsknęła histerycznie.
Nie potrafiła się przyznać do strachu. Taka już była. Na zewnątrz silna i niezniszczalna ,a w środku krucha i bezbronna. Nie chciała by ktokolwiek poznał tą drugą wersję ,więc starała się ją ukrywać. Jednak przed nim nie potrafiła. Wiedziała o tym od początku. Wiedziała ,że nie da rady się przed nim schować. Nawet nie próbowała. Lecz teraz... teraz było inaczej. Bała się bardziej niż zwykle. 
-Lud... Przestań. Znam Cię.
Nic więcej nie powiedział. Podniósł się i to samo zrobił z Ludmiłą. Mocno wtulił ją w swój wyrobiony  tors. Nie chciał by płakała. Po niedługiej chwili szli już w stronę  domu ojca Ludmiły. Splótł ich ręce i prowadził. 
*20 min później*
Gdy już doszli do wybranego miejsca oboje się stresowali. Weszli do środka.
-Tato.. Musimy porozmawiać.
-Tak... też miałem z tobą pogadać.
Przełknęła ślinę.
-Czytałam list ,który leżał na biurku.
Pan Matthew potarł nerwowo kark i wbił wzrok w podłogę.
-Czyli już wiesz.... Nigdy nie potrafiłem Ci tego powiedzieć ,ale...,ale nie kocham Twojej matki. Zrobiła wiele złego. Nie potrafiłem jej tego wybaczyć, jednak nie mówiliśmy Ci o rozwodzie ,bo baliśmy się Twojej reakcji.
Dziewczyna wydała z siebie niemy krzyk. Federico podszedł do niej i mocno przytulił.
-Najwyraźniej pomylił pan listy.. Bo nie ten Ludmiła przeczytała.-odparł zezłoszczony Fede.
Matthew zaczął  nerwowo szukać innych kartek na swoim biurku. Zanim znalazł tą właściwą minęło sporo czasu. Przeczytał dokładnie cały liścik i odłożył go zdenerwowany na miejsce.
-Jeżeli myślisz ,ze zdradziłem Twoją mamę to się mylisz. To list od niej. Tak naprawdę nazywa się Miley i jest to list od niej. 
-To dlatego Cię znała..-Wypalił Federico.
-Musimy uciekać. Zawiozę Cię do Marcus'a.
-Nie.-Zaprzeczyła.-Nie pojadę do niego. Nawet go nie znam. Będę spała u Federico.
-Ale Lu Marcus jest..
-Nie obchodzi mnie kim jest. Będę u Fede.
-No dobrze-Odparł zrezygnowany ojciec.-Zawiozę was.
Wszystko działo się tak szybko. Ojciec zawiózł zakochanych pod dom Federico i odjechał. Parę dni po tym zdarzeniu. Mercedes Lambre zaczęła źle się czuć. W szpitalu okazało się ,że jest w ciąży. Dziewczyna dziewięć miesięcy później urodziła ,jednak nie zajęła się dzieckiem. Sprzedała je. Dużo razy tego żałowała ,ale nie mogła cofnąć czasu. Obiecywała dziecko wielu osobom.  Dlatego później ścigała ją mafia... Pewnego dnia gdy weszła do domu całe mieszkanie zastała w krwi...
---
Wróciłam? Sama nie wiem. Czasami mam ochotę zniknąć. Usunąć bloggera, facebooka i wszytsko inne. Jednak parę minut potem zdaję sobie sprawę z tego ,że nie mogę tego zrobić. Obiecałam to pewnej osobie. bardzo dawno temu. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Więc muszę zostać. Nie znaczy to ,że nie chcę. Po prostu jest mi ciężko. Ciężej niż kiedykolwiek...
---
Rozdział jest wymuszony i nie ciekawy przepraszam. Wena nadal nie wróciła.
---
Spojler?
*Dowiecie się co zobaczyła przerażona Lu.
*Ktoś umrze (Nie powiem kto buahaha może główny bohater może nie)
*Miłość...Przetrwa czy nie?
*Czy Ludmiła ucieknie ze szponów obsesji i zacznie normalne życie? Czy może jej  przekonanie okaże się prawdą?
---
Zdaję sobie sprawę z tego ,że mam duże zaległości na wielu blogach ,nadrobię je w przyszłym tygodniu!

Magic Rose

18.05.2015

Przepraszam...nie dałam rady...

Tytuł może nie mówi za dużo jednak jest dla mnie bardzo ważny. Nie nie kończę swojej przygody z bloggerem...tylko...tak jakby...no...nie wiem jak to powiedzieć...przerywam? Może to jedyne pasujące tu określenie. Nie mam w ogóle pomysłów na dalsze rozdziały. Niby coś napisałam ,ale jednak jest to takie nudne ,że po prosty usunę. Nie wiem na ile możliwe ,że do 10 czerwca ,możliwe ,że dłużej. Nie mam pojęcia. Nauczycielki teraz pytają i zapowiadają (lub nie) kartkówki i sprawdziany ,więc muszę przysiąść i się uczyć... Jak znam życie pewnie i tak tego nie zrobię ,ale chociaż spróbuję... Nie będę komantować blogów wielu blogerek ,ale postaram się czytać regularnie jednak nie obiecuję.. Jak wrócę (jeżeli wrócę) to to nadrobie wszystkie zaległości... Przepraszam tych ,którzy już drugi tydzień czekali na rozdział wiem jestem beznadziejna... Przepraszam... Ok.. To chyba tyle...
To ....do zobaczenia? Napisania? Wrócenia na bloga? Przypomnienia sobie o was? O pisaniu? W każdym razie do powrotu....
Magic Rose (Pamiętajcie ,że was kocham i nigdy nie zapomnę!!!!)

11.05.2015

Me and you?-O's. +18

*Wszystkie rzeczy ,które się wydarzyły...wydarzyły się z jakiegoś powodu*


Czasem zastanawiam się nad rzeczami ,które wcale nie są istotne. Tylko ,że skąd ja mogę wiedzieć co ma znaczenie ,a co nie. Czy życie to coś ważnego ? Dla niektórych tak ,dla innych nie ,a dla mnie ? Nie wiem. Ciągle zmieniam zdanie. Może jednak pewnego dnia przystanę na jednym. Życie nas zaskakuje. Ciągle zdarza się coś czego nigdy się nie spodziewaliśmy. Z tego wniosek ,że nie warto wymyślać scenariuszy na kolejny dzień ,ponieważ zdarzy się i tak coś zupełnie innego. Zapewne domyślacie się o czym będzie ta opowieść. Jeżeli jeszcze nie zrozumieliście mojego przekazu to wam wytłumaczę. Moje myśli krążą po głowie jak tornado. Chodzi o życie. Życie to najcenniejszy dar ,jednak niektórzy z niego rezygnują. Dlaczego ? Tego dowiecie się na końcu tej historii. Zamierzam wam opowiedzieć coś co zdarzyło się naprawdę. Nazywam się Ludmiła Ferro i urodziłam się w małej wiosce. Od samego początku nie było mi łatwo. Nie mogłam się uczyć w normalnej szkole ,ani poznawać inne dzieci. Gdy miałam osiem latek spotkało mnie coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Pewnego dnia do mojej wioski przyjechał chłopiec. Nie był taki jak my. Miał na sobie markowe ubrania i dużą grzywkę. Szedł pewnym krokiem za swoim tatą ,który był sołtysem naszej wsi. Moja mama gdy go zobaczyła zbladła i stanęła w drzwiach ,podpierając się o framugę. Ja z racji tego ,że byłam nieśmiałym dzieckiem schowałam się za sukienką mamy i obserwowałam całą tą sytuację. Sołtys podszedł do naszych drzwi i zdjął czapkę

-Dzień dobry.-Uśmiechnął się lekko patrząc na mnie.
-Co pana tu sprowadza ?-Zapytała oschle mama.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-No dobrze ,ale nie tutaj.
-Gdzie w takim razie ?
-Jak najdalej stąd.
-Dobrze bądź jutro u mnie w willi
-Będę .
Przez tą całą rozmowę patrzyłam na wyraz twarzy pana Jorge ,dlatego nie zauważyłam z jakim skupieniem przygląda mi się ten chłopiec.
-Tatusiu ?
-Tak Federico ?
-Możemy tu jeszcze zostać ?
-Czemu pytasz ?
-Bo mi się tu podoba.
-No dobrze.
Sołtys po raz kolejny spojrzał na twarz mojej matki.
-Chcesz się czegoś napić ?-Zapytała.
-Chętnie.
Mama wpuściła gościa do środka i zamknęła drzwi ,a ja zostałam sama z Federico. Nie miałam zamiaru siedzieć tak bezczynnie na ziemi i wpatrywać się w pustą przestrzeń ,więc wstałam.  Szłam przed siebie nie świadoma tego ,że za mną cały czas idzie nie znajomy chłopiec ,gdy to zobaczyłam  natychmiast się odwróciłam.
-Czego chcesz ?-Syknęłam.
-Wiedzieć jak masz na imię.
-Ludmiła.
-Czemu tak szybko idziesz?
-Naprawdę tego nie rozumiesz? Nie chcę Cię tu nikogo nie chcę! Zostaw mnie samą.-Krzyczałam
-Ludmi...-Wahał się.-Czemu nie dopuszczasz do siebie myśli ,że nie wszyscy ludzie chcą Cię zranić?
Milczałam.
Zaczęłam znowu iść prosto przed siebie. Tym razem już nie protestowałam żeby szedł za mną. Coś we mnie pękło. Kiedy na niego krzyczałam poczułam .. sama nie do końca umiem to wyrazić ,po prostu ugięły się pode mną nogi. Było w nim coś wyjątkowego co poczułam już od samego początku. Doszłam do miejsca ,w którym chciałam się znaleźć. Było to jedyne miejsce gdzie czułam się bezpieczna i mniej samotna. Było to niewielkie jezioro. Nie miałam przyjaciół więc jedyną osobą jaką polubiłam był on-Federico. Usiadłam na płaskim kamieniu i spojrzałam w jego stronę. Cały czas śledził mnie wzrokiem. Zamrugałam parę razy rzęsami. Od tamtej pory często się spotykaliśmy. Od naszego pierwszego spotkania minęło dziesięć lat. Teraz oboje mieliśmy po osiemnaście.  Siedzieliśmy na piasku oparci o kamień. Federico obejmował mnie ramieniem ,a ja... Ja czułam się szczęśliwa.
-Pamiętasz jak po raz pierwszy tutaj przyszedłeś?- Zapytałam.
-Tak. To było coś wspaniałego. Wtedy Cię poznałem.
Lekko się uśmiechnęłam. Poczułam łaskotanie w brzuchu. Nagle podeszła do nas rudowłosa dziewczyna. Nosiła na twarzy szeroki uśmiech. Tym razem też się uśmiechała. Federico od razu wstał i podszedł do dziewczyny.
-Ludmiła to jest Cande moja dziewczyna.
Kiedy usłyszałam ostatnie słowo zmarszczyłam brwi. Jednak nie dałam po sobie poznać ,że jest mi przykro. Wstałam i podałam rękę dziewczynie.
-Miło Cię w końcu poznać!- Powiedziała.
-W końcu?
-No tak. No bo my z Fedusiem jesteśmy razem tak ze trzy miesiące. Dużo mi o Tobie opowiadał.
Spojrzałam na Federico wzrokiem "?". On tylko wzruszył ramionami.
-Miło. Muszę już iść. Do zobaczenia.
-Czemu? Myślałam ,że zjemy razem kolacje.
-Kolacje?
-Fede Ci nic nie powiedział?
Tym razem to dziewczyna popatrzyła na niego piorunującym spojrzeniem.
-Nie nie mówił. Ale to nawet dobrze i tak bym nie mogła. Bawcie się dobrze.-Wymusiłam uśmiech.
Odwróciłam się i już chciałam odejść ,ale ktoś chwycił mnie za rękę. To był Fede.
-Jesteś zła? -Zapytał ściszonym głosem.
-Nie skądże.-Skłamałam.
-Widzę ,że kłamiesz.
-Federico czego oczekiwałeś? Nagle przyprowadzasz sobie dziewczynę i myślisz ,że wszystko gra. Nie chce mi się z tobą gadać. Pa.
Odeszłam wyrywając się z jego uścisku. Wróciłam do swojego mieszkania. Zadzwoniłam do Naty-mojej jedynej przyjaciółki.
-Hallo?
-Cześć Ludmi.
-Gdzie jesteś?
-Szczerze? Na randce.
-yhym. Dobra nie ważne.
-Czekaj. Albo mi się wydaje ,albo widzę Federico z jakąś rudą laską.
-Tak wiem dzisiaj dowiedziałam się ,że ma dziewczynę.
-Nie pierdz***....
-No niestety. Okay nie będę Ci przeszkadzać. Baw się dobrze.
-Co ty gadasz Federico Cię okłamał ,a ty mi mówisz ,żebym się dobrze bawiła? Ty chyba mnie nie znasz. Zemszczę się na nim. Bay.
-Pa.
Natalia była jedną z najlepszych osób na świecie. Poczułam ulgę gdy moja przyjaciółka postanowiła mi pomóc.  Ubrałam na siebie białą sukienkę przed kolana. Zrobiłam makijaż i fryzurę. Wyszłam z domu. Poszłam do tej samej restauracji ,w której była Naty. Usiadłam na najbliższym wyjścia krześle i przypatrywałam się przyjaciółce. Gdy mnie zobaczyła puściła mi "oczko" i zaczęła iść w stronę Federa.
-Fede?- Zapytała udając zdezorientowaną.
-Oh. Naty. Nie wiedziałem ,że tu będziesz.
-Kim ona jest?- Zapytała zrezygnowana Cande.
-Miałam o to samo zapytać Ciebie.- Zwróciła się do niej Natalia.
-Naty to jest Cande. moja. dziewczyna.
-Co? To ty masz dziewczynę i nic nie mówisz? Od kiedy jesteście razem?
-Od trzech miesięcy.-Odparła zadowolona Candelaria.
-Haha. -Zaśmiała mu się w twarz.-Jesteś żałosny. Rozkochujesz w sobie dziewczyny ,a później rzucasz się na inne? Ciebie pewnie też za niedługo rzuci więc się przygotuj!
-Naty to nie tak przecież z Ludmi jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-"Tylko przyjaciółmi"?! Czyli całowanie się i pieprzenie za przeproszeniem to są gesty przyjacielskie?!
Wtedy Candelaria nie wytrzymała wstała od stołu i krzyknęła:
-Ile to trwa?
-Ale co?
-Od kiedy mnie zdradzasz?!
-Nie zdradzam Cię!
-Kłam dalej z nami koniec nie dzwoń do mnie i tak nie odbiorę!
Po tych słowach wyszła z budynku ,a zadowolona Natalia udała się do swojego stolika. Jednak Feder nie dał za wygraną. Podszedł do dziewczyny i zapytał:
-Co to miało być?
-Nie rozumiem o co pytasz?- Uśmiechnęła się zwycięsko.
-Czemu do jasnej cholery opowiadałaś o tym Cande?
-Niech wie ,że jesteś nic nie znaczącym dupkiem.
-Ale ja i Ludmiła nie spaliśmy ze sobą! Dobra przyznaję ,że parę razy się całowaliśmy ,ale to nic nie znaczyło!
Wtedy do akcji wkroczyłam ja.
-Nic nie znaczyło?
Odwrócił się przerażony słysząc mój głos.
-Ludmiła? Co ty tu robisz?
-Natka do mnie zadzwoniła. Ale to nieistotne. Jak mogłeś mi to zrobić?
-Ja Ci wszystko wyjaśnię!
-Nie kurwa nic nie będziesz wyjaśniał rozumiesz?! Ze mną się nie pogrywa byłam dla Ciebie zwykłą dziwką?! Odpowiedz!
-Nie Lu. Ja Cię kochałem.
-To czemu to spieprzyłeś?! Czemu?!
-Nie wiedziałem czy czujesz to samo..
-To teraz już wiesz. Nie odzywaj się do mnie ,ani do Naty od dzisiaj się nie znamy.
Później zdruzgotana wyszłam z restauracji. Z jednej strony byłam zadowolona ,ale z drugiej chciało mi się płakać. Usiadłam na tym samym kamieniu, na którym dzisiaj siedziałam z Federico. Ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Pozwalałam ,by małe kropelki spływały mi po policzkach. Patrzyłam pustym wzrokiem w jeden punkt. Nagle poczułam mocny zapach męskich perfum. Momentalnie odwróciłam głowę. Mimo iż nie dopuszczałam do siebie takiej myśli ,to chciałam ,żeby był to Federico.
-Cześć.-Szepnął nieznajomy.
-Hej.
-Pamiętasz mnie? -Zapytał czułym głosem.
Spojrzałam na niego ponownie i kiwnęłam głową. Znałam go. Był to Diego Hernandez. Mój przyjaciel z dzieciństwa. Bez wahania wtuliłam się w jego rozgrzany tors. Czułam jak bije mu serce. W tamtym momencie biło tylko dla mnie. Wsłuchałam się w jego rytm. On zawsze umiał mnie pocieszyć. O nic nie pytał.. czekał. aż będę w stanie mówić..
-Pamiętasz Federico? -Zapytałam z drżącym głosem.
-Tego pedała?
Pokazał swój rząd równiutkich zębów przez co ja także się uśmiechnęłam.
-Tak to on.
-Co Ci zrobił? -Zapytał jakby czytał mi w myślach.-Zranił Cię?
-Tak. Okłamał.. Zranił.. Miałeś rację.. Byłam głupia.
-Nie prawda zakochałaś się. A on może szykować sobie trumnę. -Powiedział z błyskiem w oku.
Dobrze znałam ten błysk. Jak sobie coś postanowił ,nie dało się go od tego odciągnąć ,a ja jak głpia nie protestowałam. Wstał chwycił mnie za rękę i poszedł pod jego dom. Zapukał do drzwi ,a ja schowałam się za samochodem. Drzwi otworzył Feder ,nie wyglądał jak zwykle chyba był nachlany.  Diego zamachnął się i walnął go w twarz. Chłopak od razu upadł na ziemię. Na szczęście nic wielkiego mu się nie stało miał tylko rozciętą wargę. Szybko tam podbiegłam i odciągnąłem Diego od Federico niestety kiedy chciałam uciec Fede chwycił mnie za nogę ,więc kopnęłam go obcasem w krocze ,od razu puścił.  Chwyciliśmy się z Diego za ręce i pobiegliśmy do jego domu. Po drodze bardzo się rozpadało i dlatego byłam cała mokra.
-Diegito?
-Tak?
-Mógłbyś pożyczyć mi jakiś podkoszulek ,bo jestem cała mokra?
-Jasne ,ale chyba nie mam Twojego rozmiaru.-Zaśmiał się.
Zaraz wyszedł z garderoby ubrany w spodnie od dresu. Rzucił w moją stronę bluzką z krótkim rękawkiem. Weszłam do łazienki i przebrałam się w koszulkę. Po jakichś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki.
-Pierwszy raz widzę ,żeby dziewczyna przebierała się dwadzieścia minut! -Uśmiechnął się.
-Co jak co ,ale makijaż trzeba poprawić!
Odwzajemniłam gest. Usiadłam obok niego na kanapie. Myślami byłam gdzie indziej. Zastanawiałam się co z Natą ,albo jak czuje się Feder.
-Luśka? Słyszysz?
-Co?
-Pytałem się czy chcesz coś oglądnąć?
-Nie mam ochoty na oglądanie horrorów ,a z tobą oglądanie czegoś innego niż porno i horrory nie wchodzi w grę.
-Jestem aż taki przewidywalny? -Zapytał ironicznie.-Chodź.
Chwycił moją dłoń zaprowadził mnie na taras. Było Dość zimno więc nałożył mi na ramiona swoją kurtkę. Pachniała nim. Uwielbiałam ten zapach. Objął mnie ramieniem i wyprowadził na balkon. Gdy doszliśmy do barierki oparłam się o nią i patrzyłam w gwiazdy.. Były piękne. Każda inna. Wyjątkowa. --Każdego dnie gdy patrzyłem w gwiazdy miałem nadzieję ,że robisz to samo. Zawsze gdy było mi smutno ,albo źle to myślałem o tobie wtedy humor momentalnie mi się poprawiał.
Spojrzałam na niego nie wiedziałam do czego zmierza.
-Kocham Cię Ludmiło. Wiem ,to może za wcześnie ,ale ja nie jestem już w stanie czekać.
Wtedy wszystko stało się jasne. Już znałam swoje uczucia. Podeszłam do niego. Położyłam mu ręce na torsie. Przysunęłam się jeszcze bliżej i wpiłam się w jego usta.  Na początku całowaliśmy się delikatnie. Czułam jak wkłada swój rozgrzany język do mojej buzi. Nasze języki łączyły się we wspólnym tańcu. Później poczułam ,że jego pocałunki przenoszą się na moją szyję. Głęboko oddychałam. Czuł ,że sprawia mi to przyjemność. Więc nie przestawał. Zaczął dotykać mnie swoimi długimi palcami w każde miejsce ciała. Pieścił mnie nie oczekując niczego w zamian. Zaniósł mnie na łóżko i ściągnął ze mnie bluzkę. Później poczułam jak rozpina mi rozporek w spodniach. Chwyciłam go za ręce ,a on popatrzył na mnie spojrzeniem mówiącym "nie przerywaj". Wstałam i sama zdjęłam sobie spodnie tym razem to ja rozebrałam jego. Gdy był w samych bokserkach zaczęłam całować go po torsie schodząc w dół. Poczułam ,że coraz bardziej go podniecam więc przeszłam do sedna. Wzięłam w zęby gumkę od majtek i zaczęłam ją powoli zsuwać w dół cały czas "niechcący" zahaczając o jego przyrodzenie. Jęczał z rozkoszy. Następnie on przyjął inicjatywę. Położyłam się całkiem naga i czekałam na jego reakcję. Popatrzył na mnie pożądającym wzrokiem. Zaczął mnie całować po brzuchu ,a jedną ręką jeździł po wewnętrznej części mojego uda.  W pewnym momencie chyba nawet krzyknęłam ,bo poczułam jak odskoczył. Później było już tylko lepiej. Poczułam jak we mnie wchodzi. Czułam się jak w siódmym niebie. Był bardzo delikatny. Pewnie bał się ,że jestem dziewica i będzie mnie to boleć ,jednak później jego ruchy były szybsze i bardziej zdecydowane. Po skończonym stosunku oboje byliśmy wykończeni. Opadliśmy na łóżko wtuleni w siebie. Tydzień później byliśmy już parą.   Nie czułam się najlepiej codziennie wymiotowałam i potwornie bolała mnie głowa. Natalia poradziła mi ,żebym zrobiła sobie test ciążowy. Kupiłam go w aptece i weszłam do łazienki aby go zrobić.  Po otrzymaniu wyniku doznałam szoku. Byłam w ciąży. Nie wiedziałam jak powiedzieć o tym Diego. Wyrzuciłam test do kosza w łazience i poszłam zrobić nam śniadanie. Poczułam jak Diego obejmuje mnie w talii.
-Dieguś.. Musimy pogadać.
-Skoro tak mówisz.-Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Będę ojcem! -Krzyknął gdy chciałam coś powiedzieć.
-Co? Ale skąd Ty? Jak?
-Nie zostawia się testu ciążowego w koszu. Zapamiętaj!
-Haha wiesz jak ja Cię kocham.
-Tak wiem ,w końcu jestem taki przystojny, seksowny i męski.
-I skromny.
-To też.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Oboje się w sobie zakochaliśmy. Nieisttne było kto pierwszy ważne ,że kochaliśmy się razem.
Morał z tej bajki jest krótki... Poczekaj chwilę...nie spiesz się z niektórymi decyzjami ,po niedługim czasie mogą okazać się niechciane. Nie kończ życia.. To taki piękny dar...Potrzebujesz go..
---
Nie jest to rozdział.. Tak was przepraszam ostatnio nie mam w ogóle czasu... Rozdziału mam dopiero początek ,ale tak cholernie mi się nie podoba ,że po prostu go chyba usunę i zacznę pisać gdy będę mieć wene... Ten oto O's nie podoba mi się wcale. Wysłałam go na jakiś konkurs i zrobiłam to w pośpiechu po prostu był dokończony ,a ten ,który chciałam wysłać nie.. Jednak jest to jedyna rzecz jaką mam zrobioną... Przepraszam tych ,którzy wyczekiwali rozdziału..  Rozdział w przyszłym tygodniu..
Nie mam siły do niczego.. nawet do życia
Magic Rose

4.05.2015

Descubri 6.

*Fuck you bitch*
Rozdział dedykuję Maya Hart! Pamiętaj o tym jaka jesteś wspaniała!
Piękna blondynka kroczyła ulicą, prowadzącą do jej szkoły. Po drodze rozmyślała o Marcusie. Nie wiedziała jak mu pomóc, a nie mogła patrzeć bezczynnie na to jak powoli się załamuje.  Jej myśli
przerwał znajomy głos.
-Luśka! Czekaj!
To była Martina.
-Cześć co tam?-Zapytała Ludmi.
-Wszystko gra. Idziesz do Sudia?
-Tak.
-Przejdziemy się razem.
Szły w zupełnej ciszy. Każda pochłonięta swoimi sprawami. Nie zauważyły nawet gdy machała do nich Camila.
-Cami? Co ty tu robisz? Nie wierzę w to!
-To lepiej uwierz Marti jestem i na trochę zostaję! Zaraz czekaj co Ci się stało w rękę?
-A długa historia opowiem Ci później.
Ludmiła była osobą cichą, wrażliwą i pełną emocji ,które zżerały ją od środka. Przyglądała się z boku jak witają się przyjaciółki. Czuła się jakby cały świat o niej zapomniał. Poczuła ukłucie w sercu. Wiedziała ,że Tini nie jest osobą ,która ją zostawi ,jednak pojawiły się pewne wątpliwości... Bała się.. Najzwyczajniej w świecie się bała. Głęboko w środku była krucha. Tylko dobrze udawała. Ruszyła w stronę Studio zostawiając z tyłu szczęśliwe dziewczyny. Nie chciała by ktokolwiek przebywał z nią z litości. Weszła do ciepłego pomieszczenie i odetchnęła z ulgą. W końcu nie było przy niej nikogo ,kto pytałby o powód jej smutku. Sama do końca nie wiedziała jakie emocje wtedy ją dręczyły. Zagubiła się. Weszła do łazienki w celu poprawienia makijażu. Usłyszała głośny płacz dochodzący z jednej z kabin toaletowych. Zapukała delikatnie w drzwi.
-Zajęte...-Odezwał się ochrypnięty dziewczęcy głos.
-Coś się stało?
-Nie twój interes.
Blondynka lekko popchnęła drzwi. Jej oczom ukazała się drobna szatynka o jasnozielonych ,małych oczkach. Ludmiła przyklękła na jedno kolano i delikatnie dotknęła kolana dziewczyny. Zielonooka śledziła każdy jej ruch przypatrując się malinowym usteczkom Ludmiły. 
-Dlaczego nie chcesz z kimś porozmawiać? Każdy ma jakieś problemy i nikt nie jest w stanie sobie z nimi poradzić samemu.
-Nie mogę....-Wyjęczała.-Wszyscy byście mnie znienawidzili!-Krzyknęła po czym wybiegła z łazienki. Ludmiła chciała za nią pobiec ,ale dziewczyna była dla niej zbyt szybka. Wróciła do łazienki i poprawiła makijaż. Wyszła z pomieszczenia i udała się w stronę sali do śpiewu. Usłyszała piękną melodię ,a później dobrze znany jej głos. Wiedziała ,że nie może tam wejść ,ale coś kazało jej to zrobić. Mimowolnie przymknęła zmęczone powieki i dała się ponieść muzyce. Delikatnie stąpając po podłodze wchodziła do sali. Federico na widok dziewczyny uśmiechnął się i nie przerywał gry. Otworzyła oczy i śledziła jego ruchy. Gdy skończył wpatrywał się w jej bursztynowe oczka. Nie mógł od niech odczepić wzroku cały czas śledził jej ruchy.
-Lu.. Ja muszę Ci coś powiedzieć...
-Fede nie mów nic ,wiem o co Ci chodzi. Ja też nie mogę bez nas wytrzymać tęsknię za tobą. Za każdym razem gdy słyszę Twój głos moje ciało drży ,a gdy "przez przypadek" dotykasz mnie na korytarzy nie jestem w stanie opanować oddechu...Kocham Cię....
Spuściła głowę i wbiła wzrok w podłogę.  Podszedł do niej i mocno do siebie przytulił. Wtuliła się w jego umięśniony tors. Było jej z nim dobrze. Bała się jednak zostawić Marcus'a.
-Mechi...Już nie musimy udawać. 
-Co? Rugg... nie rozumiem...
-Kochanie już wszystko jest dobrze!! Dostałem telefon od tego... jak mu było.. Marcusa? Chyba tak podobno był powiązany z mafią i powiedział ,że wszystko jest już dobrze i ,żebym Ci to przekazał .Już nikt nas nie nie śledzi. Jesteśmy wolni.Nie musisz udawać możesz być sobą... Mer... Okazało się ,że moja siostra to przeżyła. Muszę ją odnaleźć. Jedziesz ze mną? Nie chcę Cię znowu zostawiać.
-Nie... Ja zostanę.. muszę sobie to wszystko przemyśleć, poukładać. 
***

Piękna szatynka schowała się w rogu korytarza. Nie chciała by ktokolwiek wiedział o niej.. o tym kim jest..co robi. Skuliła się i objęła ramionami swoje kolana.  Nie płakała. Siedziała w cisz wpatrując się w pustą przestrzeń. Po niedługiej chwili poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Od razu odskoczyła. Spojrzała na twarz tajemniczej osoby. Rozpoznała go był to Diego. Szybko przetarła czerwone oczy i odwróciła wzrok.
-Co się stało?-Zapytał z troską.-Możesz mi powiedzieć.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój najpierw ta blondynka w łazience teraz ty kurwa co was obchodzi moje życie! Dajcie sobie spokój.-Wykrzyczała i chciała wyjść ,ale Diego chwycił ją za nadgarstek i przytulił do swojej klatki piersiowej. Na początku się stawiała ,ale później zrozumiala ,że jest od niej silniejszy i wtuliła się w jego rozgrzany tors.
-Czemu nie chcesz komuś zaufać?-Zapytał po dłuższej chwili.
Nie odpowiedziała. Odsunął ją na długość ramion i spojrzał w jej zielone oczy. Ona także patrzyła prosto w jego tęczówki. Jednak się nie odzywała.
-Płakałaś.-Stwierdził-Dlaczego?
Znowu nic nie odpowiedziała. Spuściła wzrok na podłogę. Po jej policzku po raz kolejny spłynęła słona łza. Szybkim ruchem dłoni otarł ją i po raz kolejny mocno przywarł do niej. Nie chciał by płakała. Chciał by była szczęśliwa ,ale nie umiał jej pomóc gdy nie wiedział co jest powodem jej smutku. Dziewczyna odsunęła się od niego i odeszła. Po prostu wyszła. Nie zatrzymywał jej. Nie miał siły wydusić z siebie żadnego słowa. Próbował.. wiele razy ,ale ślina jakby ugrzęzła mu w gardle. Wybiegła ze Studia po drodze potrącając Martinę. Camila rozpoznała przyjaciółkę ,ale nie biegła za nią. Zostawiła ją. Wolała pójść do szkoły z Tini. Wiedziała ,że postąpiła źle.. ,ale była tylko człowiekiem nic nie znaczącym małym skrawkiem świata. A ona biegła cały czas przed siebie. Z jej oczu po kolei spływały nierównomiernie małe kropelki wody. Gdy wbiegła na ulicę nie zauważyła przejeżdżającej ciężarówki... Wpadła pod nią. Jej bezwładne ciało opadło ze spokojem na mokrą od deszczu ulicę. Kierowca ciężarówki szybko zatrzymał pojazd i z niego wysiadł. Podbiegł do rannej dziewczyny i próbował ją ocucić gdy to nic nie dawało zadzwonił po pogotowie. Nie wszyscy ludzie są egoistami. Niektórzy chcą Ci pomóc. Chłopak miał osiemnaście lat i prawo jazdy od dwóch miesięcy. Jechał właśnie na pogrzeb swojej matki. Jednak zamiast zostawić umierającą dziewczynę na ulicy pomógł jej. Po odwiezieniu przez pogotowie dziewczyny do szpitala pojechał za nią. Siedział w szpitalu czekając na jakieś informację dotyczące jej stanu zdrowia podczas gdy jej "przyjaciele" doskonale bawili się w klubie. Nie każdy kogo nazywasz przyjacielem nim jest. Niektórzy ludzie będący naszymi wrogami kochają nas bardziej ,niż codziennie widywane fałszywe twarze. Leżała na sali podłączona do różnych kabli. Nie otwierała oczu. Jej oddech był miarowy. Wszystkie rany powstałe po wypadku zostały zszyte. Na jej twarzy widniał delikatnie rozmazany makijaż.
***
Rudowłosa dziewczyna siedziała zmęczona na krześle w klubie. Myślała o różnych rzeczach. Jednak przede wszystkim jej głowę zaprzątało to jak w tym momencie czuje się Franceska. Chciała móc ją mocno do siebie przytulić. Przeprosić ,za to jak się zachowała.  Czuć jej bliskość. Wiedziała ,że coś złego działo się z nią przez te ostatnie lata. Gdy wyjeżdżała z Buenos Aires czuła jaką wielką krzywdę jej tym wyrządza, ale musiała to zrobić. Kiedy wróciła zastała wrak człowieka. Nie tą samą osóbkę ,którą tu pozostawiła. Zmieniła się nie do poznania. Wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni telefon i wykręciła jej numer. Dzwoniła parę razy, jednak nikt nie odbierał. Przestraszyła się. Wiedziała ,że coś musiało się stać. Wstała z krzesła i wyszła na zewnątrz.
-Cami? Gdzie idziesz?-Usłyszała głos Martiny.
Zignorowała go. szła przed siebie. Po chwili poczuła w spodniach wibracje. Wyciągnęła telefon.
-Halo?-Zapytała przestraszona.
-Camila Comino?
-Tak.
-Pańska przyjaciółka Franceska Mogillo jest w szpitalu. Potrącił ją samochód. Sprawca wypadku jest na miejscu.
Dziewczyna zamarła. Nie zdawała sobie sprawy ,ze Fran może zrobić sobie coś tak poważnego.
-Na jakiej.... ulicy...znajduje...się ...ten..szpital...-Wydusiła.
Mężczyzna podał jej dokładny adres. Wsiadła do taksówki i pojechała w wyznaczone miejsce. Gdy zobaczyła leżącą na sali Fran poczuła ukłucie w sercu. Nie mogła na nią patrzeć momentalnie wyszła z sali. Spojrzała na kierowcę znała go... Był to...
---
Dobra kolejny rozdzialik :) 
Czy mi się podoba? Ani trochę... Nadal nie wyjaśniłam co się wtedy działo ,ale spróbuję to opisać w następnym rozdziale :)
---
Tak ostatni spojler si/ę nie udał ,bo niestety ,ale przy tym rozdziale pomogła mi koleżanka no cóż tak to jest! Ona napisała część ,która opisuje Ludmiłe. Dziękuję Ci za to Aga! W każdym razie reszta rozdziału jest okropna więc na prawdę nie zdziwię się jeżeli komuś się nie spodoba :)
Spojler (ogólny) Descubri 7:
*Poznacie 2(nwm czy 2 czy 1) nowe postacie.
*Ludmiła będzie chciała się poddać.
*Federico wyjedzie.
----
Okej to tyle w dzisiejszym rozdziale :)
To do przeczytania!
Magic Rose

29.04.2015

Nowy blog..

Tak nowy blog... Proszę łapcie linka dopiero zaczynam wiec nic jeszcze nie jest zrobione ,ale w najbliższych tygodniach sie ogarnę!
[Klik]- Link do nowego bloga...
Magic Rose

27.04.2015

Zapytaj bohatera:)

Jest to taka forma pamiętniku , w którym możecie zadawać mnie i bohaterom przeróżne pytania dotyczące wszystkiego :)
Mam nadzieję ,że się spodoba...

26.04.2015

Descubri 5.

"My heart beats only for you"

Rano Ludmile obudziły krzyki dobiegające z dołu. Lekko przetarła oczy i wstała z łóżka. Jeszcze zaspana udała się w stronę kuchni. Z każdym krokiem głosy ,które słyszała stawały się wyraźniejsze. W końcu była w stanie zrozumieć o co chodzi rozmawiającym.
-Kurwa mać. Ona wszystko skomplikowała! Czemu ją tu przywiozłeś?!-Krzyczała dziewczyna.
-Miley* nie denerwuj się. Wszystko mam pod kontrolą. Jest dobrze dzisiaj mamy pierwszą lekcję samoobrony. Nauczy się wszystkiego i będzie bezpieczna tak samo jak my.
-Mam nadzieję. Idę sobie zrobić kawę chcesz?
-Tak . Pójdę sprawdzić czy się obudziła.-Powiedział Marcus.
Ludmiła szybko i bezszelestnie pobiegła na górę. Wślizgnęła się pod jeszcze ciepłą kołdrę i udawała ,że śpi. Wysoki mężczyzna usiadł na skraju łóżka i popatrzył z czułością na "śpiącą" dziewczynę. Delikatnie pogłaskał ją po głowie i powiedział namiętnym tonem:
-Lu... Czas wstawać.
Dziewczyna ani drgnęła więc przybliżył swoje gorące usta do jej. Ona odwzajemniła pocałunek. Szeroko się uśmiechnął i ponownie rzekł:
-Wstawaj... Śniadanie na stole.-Po tych słowach wyszedł.
Ludmiła posłusznie wstała i podeszła do szafy w celu wybrania ubrania. Po niedługim namyśle zdecydowała ,ze ubierze szarawą spódnice, do tego bluzkę w tym samym odcieniu. Po wykonaniu porannej rutyny zeszła na dół i usiadła przy stole. Chciała wypytać Marcusa o widzianą wcześniej kobietę ,ale nie mogła znaleźć sposobu przez ,który by się nie pogrążyła. W końcu gdy skończyli jeść zobaczyła dwa niedopite kubki kawy w zlewie. 
-Marcus miałeś gości?
-Nie czemu pytasz?
-Bo w zlewie są dwa kubki po kawie.
-A tak. Rano przyszedł kumpel.
-Ale na jednym jest ślad czerwonej szminki.-Powiedziała odwracając się w jego stronę.
-No dobra masz mnie.-Odparł zrezygnowany jednak Ludmi wiedziała ,że to poczucie winy było złudne ,nie chciał wyjawić jej prawdy.
-Przyszła do mnie dawna przyjaciółka ze szkoły. 
-Czemu w takim razie mi nie powiedziałeś prawdy?
-Bo bałem się Twojej reakcji.
-Dobrze kłamiesz.-Stwierdziła.-Gdzie Cię tego nauczyli w wojsku? Kto inny by się nabrał ,ale ja nie. Za długo Cię znam.
Odeszła. Zostawiła go z bijącymi się myślami. "Powiedzieć jej? Czy nie?". Bał się jej reakcji. Po za tym kochał ją zbyt mocno by móc wywołać w niej taki ból ,ale jednak nie chciał kłamać nie przy niej.. Wiedział ,ze nie wybaczy mu kłamstwa.
-Ludmila odwiozę Cię do Studio.-Powiedział drgającym głosem.
-Przejdę się.
-Nie bądź dla mnie taka.
Zaczął się do niej zbliżać. Odepchnęła go jednym ruchem ręki.
-Czemu to robisz?
-Nie mogę być z kimś takim ,kto mnie okłamuje.
-Lu...
-Żadne "Lu". Bez gadania  nie odzywaj się do mnie.
-Powiem Ci prawdę.
-Co?
-Prawdę...
-Dobrze ,a więc zamieniam się w słuch.
Wziął głęboki oddech i zaczął.
-Lusia... Chodzi o to ,że ja kiedyś byłem.... dilerem narkotyków... i jakoś tak około dwóch miesięcy temu dostałem informację od znajomego. Okazało się ,że ściga mnie mafia... Nie wystarczyło po prostu z tym skończyć.. Oni chcieli ,żebym dalej w tym był ,ale ja nie potrafiłem... Byłem im dłużny ponieważ sprzedawałem te narkotyki na ich terenie ,więc jako formę spłaty miałem sprzedawać je im także.. pewnie skończyły im się ,więc mnie ścigają. Ta kobieta co była dzisiaj u mnie to Miley moja była dziewczyna.. To ona wyciągnęła mnie z tego nałogu i pomogła funkcjonować w miarę normalnie.. ona nie chciała Cię w to wplątywać ,ale dobrze wiedzieliśmy ,że jest już za późno. Oni wiedzą o tobie wszystko. Kurwa... Gdybym tylko mógł cofnąć czas nie przyjechał bym wtedy do Ciebie.. poradziłbym sobie sam.. To wszystko moja wina.. Gdyby nie ja... Miałabyś normalne dzieciństwo i miałabyś rodziców.... Przepraszam Cię.
Oparł się o ścianę i walnął w nią z całej siły. Był załamany... Nie wiedział jak ma ją przepraszać.. Wiedział ,że to wszystko to była tylko i wyłącznie jego wina.  Był głupi... Szczeniackie zauroczenie.. A może prawdziwa miłość? Myślał tylko o sobie. Wiedział ,że i tak byłaby w niebezpieczeństwie przez sprawę z przed lat. Nie dopuszczał do siebie myśli ,że może ją stracić. Zrobiłby wszystko tylko po to aby była obok. Mógłby nawet narazić jej życie... Ale to było dawno.. Teraz oddałby wszystko żeby tylko móc ją ochronić. Marcus przyjechał do domu Ludmiły po radę od jej rodziców.. Potrzebował pomocy... Chciał żyć normalnie... Chciał być normalny ,ale bez nich nie mógł.. Nie był w stanie tego zrobić nie potrafił...                                                                                                                                   -Ludmiła... Proszę wybacz mi to ,że byłem tak głupi... Wtedy nie myślałem o Tobie... Byłaś inna.. Albo po prostu nie znałem Cię aż tak dobrze jak mi się wydawało.. teraz jednak... Kocham Cię... Tylko Ciebie.. Nie wiem jak mogłem do tego dopóścić.. Jak mogłem się w tobie zakochać.. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi.. Nie zrozum mnie źle nie chodzi o Ciebie tylko o to  ,że wszystko tym zepsułem.                 -Marci.. Nic nie zepsułeś... Ja też Cię kocham... Ludzie popełniają błędy...Ja też nie jestem idealna...   -Nie jesteś zła?                                                                                                                                            -Zła? Na Ciebie? Nie. Jest mi smutno i jestem załamana ,ale nie zła.. Boję się o Ciebie ,boję się o siebie ,boję się o przyjaciół... tęsknię za rodzicami.. nie wiem czy dożyję jutra.. ,ale nie jestem zła..Wybaczam Ci chociaż nie mam czego. Jesteś tylko człowiekiem każdy popełnia błędy.. Tak widocznie miało być... Dobrze porozmawiamy o tym później teraz odwieź mnie do Studia..                 

***

Szatynka po wspaniałym wieczorze spędzonym ze swoim lekarzem wróciła do domu. Położyła się na miękkim łóżku i cały czas myślała o brązowookim brunecie. Po chwili usłyszała dźwięk wydobywający się z szafki w biurku. Niechętnie wstała i podeszła we wskazane miejsce. Wyciągnęła telefon i odblokowała ekran. 
Od:Leoś<3<3
Co tam? Już za Tobą tęsknię! Proszę wróć do mnie!

Do:Leoś<3<3
Haha napaleńcu jeden <3 Dzisiaj nie mogę... Mój tata jeszcze nie śpi ,po za tym Angie (ciocia, nauczycielka śpiewu) znowu z nim rozmawia o "sprawach służbowych"  ,ale ja i tak wiem ,że to kolejny pretekst do tego aby się z nim spotkać...

Od Leoś<3<3
Ja napalony? No co ty (sarkazm). Lepiej wyjrzyj przez okno księżniczko!

Dziewczyna zaraz po odczytaniu sms'a wyszła na balkon. Spojrzała w dół. Później usłyszała przepiękną melodię. Chłopak zaczął śpiewać. Jego aksamitny głos wypełnił jej uszy. Mimowolnie przymknęła oczy i dała się ponieść muzyce. Gdy skończył próbował wspiąć się po drabinie na balkon. Jednak nie wyszło mu to za pierwszym razem. Martina przyglądała się mu z zainteresowaniem.
-Może byś mi pomogła?-Zapytał ironicznie.
Wyciągnęła do niego rękę w celu wciągnięcia go do pokoju. Chwyciła jego aksamitną dłoń ,a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chwilę później już był na balkonie. 
-Nie mogłaś wcześniej?
-No wiesz teoretycznie mogłam ,ale praktycznie wolałam patrzeć jak się męczysz.-Zaśmiała się.
-Zemszczę się.
Uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów. Weszli do pokoju dziewczyny. Oboje usiedli na łóżku. Chłopak patrzył na nią. Żadne z nich się nie odzywało.
-Po co właściwie przyszedłeś?-Przerwała głuchą ciszę.
-Sam nie wiem. Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Jedynym ogarniętym pomysłem jaki w tamtym momencie przychodził mi do głowy było to ,żeby się z Tobą spotkać.
Dziewczyna zarumieniła się ,rzadko słyszała takie komplementy od chłopców.
-Słodko wyglądasz gdy się rumienisz.
Uśmiechnęła się szeroko. Podeszła do chłopka w celu pocałowania go w policzek, jednak ten miał inny plan. Gdy tylko lekko musnęła jego polik ustami, odwrócił głowę tak aby jej usta zamiast w wyznaczone miejsce natrafiła na jego rozgrzane wargi. Była zaskoczona ,ale nie protestowała. Rozchyliła lekko wargi wpuszczając go do środka. Ich języki delikatnie dotykały się w trakcie gdy ich usta zaczęły żyć własnym życiem. Przeczesała swoimi chudziutkimi palcami jego kasztanowe włosy. On położył swoją rękę na jej pośladku. Dziewczyna jednak szybko przerwała , stykając się czołami dotknęła jednym palcem jego rozgrzanych ust.
-Nie spieszmy się.-Wyszeptała.
Skinął lekko głową i przytulił mocno dziewczynę do swojej klatki piersiowej. Siedzieli chwilę złączeni w uścisku. Gdy w końcu się od siebie oderwali dziewczyna odparła:
-Będziesz spał dzisiaj u mnie przygotuje ci pościel. 
Później wyszła z pokoju. Kiedy wróciła położyła kołdrę i poduszkę na kanapie.
Popatrzył na nią z wdzięcznością po czym zaczął rozkładać pościel.  Dziewczyna poszła się w tym czasie umyć. Gdy skończył usiadł na kanapie i czekał aż wróci właścicielka pokoju. Po paru minutach w pokoju unosił się delikatny zapach jej perfum.  W końcu zobaczył szczupłą sylwetkę dziewczyny. Odłożyła kosmetyczkę i wślizgnęła się pod kołdrę. Ucałował ją w czoło i sam też położył się na kanapie.
***
(W tym samym czasie)
Franceska Comello siedemnastoletnia dziewczyna. Pięknie śpiewa... Umie także tańczyć. Uczennica Studio. Nigdy się nie zakochała. Jest grzeczną normalną dziewczyną.Zawsze słucha rodziców. Tak przynajmniej myślą jej dziadkowie ,z którymi mieszka... Dobrze udaje ,jest świetną aktorką.. Wpadła w złe towarzystwo jest wredna, pije alkohol ,pali fajki. Chodzi po klubach. Jest prostytutką. Nie żeby lubiła tą robotę... nie cierpi jej. Jednak tak zarabia na życie. Jej dziadkowie nie mają pieniędzy ,żeby wypłacać dziewczynie "kieszonkowe". Myślą ,że jest ona dobrze uczącą się i grzeczną uczennicą. Jak bardzo się pomylili? 
-Frania! Jak ja Cię dawno nie widziałam!-Krzyczała rudowłosa dziewczyna stojąca w drzwiach Studio.
Chwilę jej zajęło rozszyfrowanie twarzy dziewczyny. Później jednak mimowolnie się uśmiechnęła. Rozłożyła ramiona i przytuliła przyjaciółkę.
-Tęskniłam.-Wyszeptała.
-Ja też! Gdzie ty się podziewałaś.
W oku Franceski zakręciła się pojedyncza łza. Nie pozwoliła jej spłynąć. 
-To nie jest w tym momencie istotne ważne ,ze znowu Cię widzę!
-Tak ,tak Fran cała ty.. Taka skryta ,że nawet najbliższa przyjaciółka nie wie o tobie wszystkiego.
-Będziemy się teraz kłócić? Przecież wiesz ,że to bez sensu. Kiedy przyjechałaś? Do kiedy zostajesz?
-Dzisiaj nie mogłam się doczekać gdy Cię zobaczę! Zostaję tutaj na parę miesięcy potem muszę wracać.. Przyjechał ze mną mój kuzyn Diego.. Musisz go poznać fajny koleś. Pasujecie do siebie. On też dużo nie mówi o sobie.
-Przeciwieństwo Ciebie.-Zaśmiała się Fran.
-Hahaha bardzo śmieszne.
-Kurde ,a ty znowu bawisz się w swatkę? Pamiętasz jak sie to ostatnio skończyło?
-Oj no dobra ,ale Diego na pewno nie jest pedofilem spokojnie!
Dziewczyny chciałyby rozmawiać w nieskończoność. Jednak chwilę później Fran usłyszała niski, męski głos.
-Camila? Gdzie ty do cholery jesteś!
-Tutaj Diego!-Camila pomachała do niego ręką.
-Cami to TEN Diego?-Zapytała szaptem Fran.
-Tak. Co przystojny nie? Podobno w łóżku też jest dobry.-Uśmiechnęła się Cami.
Fran tylko szturchnęła ją łokciem.
-Ja nie mogę jak ty szybko biegasz.-Wysapał nie zwracając uwagi na Fran.
Zauważył ją dopiero trochę później.
-Yyyy cześć... J-jestem Diego...-Jąkał się.
-Franceska-Podała mu dłoń.
Odwdzięczył gest. 
-Super pierwsze wrażenie.-Skomentowała Cami.
Chłopak spiorunował ją spojrzeniem.
-Dobra, dobra już się nie denerwuj. Okej zakochańce ja idę do Pablo owiedzieć mu ,że wracam do studia ,a wy sobie gadajcie.
Fran po słowach przyjaciółki zarumieniła się i spuściła głowę.
-Chcesz się może przejść?-Zapytała trochę pewniej.-Znaczy mogłabym pokazać Ci miasto...-Kontynuowała speszona.
-Jasne czemu nie. 
Szli obok siebie co chwilę trącając się barkami. Czuła mocny zapach jego perfum. Od razu je polubiła. Miała ochotę powiedzieć mu wszystko... To jak się czuje... To ,że nie chce już tego robić... Chciała go mocno przytulić i nie dać mu odejść. Oboje milczeli. Delikatnie swoją ręką dotknął jej. Później już bardziej zdecydowanie chwycił ją za nią ,czekając na jej reakcję. Uśmiechnęła się do siebie. Zauważył to, więc nie wypuszczał jej z uścisku.  
-Camila wiele mi o Tobie opowiadała.-Powiedział w końcu Diego.
-Na serio?  A na przykład co?
-Mówiła ,ze jesteś wierną przyjaciółka, że bardzo za Tobą tęskni... Opowiadała także o tym ,że nie potrafisz się przed nikim otworzyć. Chociaż wiele razy próbowała Ci pomóc. Koniecznie chciałem Cię poznać. Nie wiedziałem ,że jesteś aż tak pię....inteligentna.
-Miło usłyszeć tyle miłych rzeczy o sobie.. Szkoda ,ze nie wie o mnie całej prawdy..
-To znaczy?
-Nic. Nie ważne.
Stanął. Spojrzał na jej twarz i smutne oczy.
-Co jest?
-Mówiłam nic... Wszystko dobrze.-Uśmiechnęła się sztucznie.
-Może i nabierasz tym swoich rodziców ,ale mnie nie oszukasz. Widzę to w Twoich oczach.
Spuściła głowę. Nie chciała by znał prawdę.. Bała się jego reakcji. 
----
Witajcie skarbaczki <3 Post dodany dokładnie 27.04 godzina 00:04 ,więc nwm czm blogger pisze 26.04 no cóż nie ważne.
Co tam u was? Żyjecie jeszcze?
----
Mały spojlerek:
*Poznacie nowych bohaterów opowiadania.
*Fran będzie się bała wyjawić prawdy Diego.
*Ludmiła zrozumie jedną rzecz.
**Dla tych ,którzy nie zrozumieli Miley to nowa bohaterka ,a zarazem była dziewczyna Marcusa.
---
Chciałabym podziękować jednej wspaniałej osóbce.... Pomogła mi ona z tym rozdziałem dzięki niej znowu odzyskałam wenę. Podała mi pomysł rozmowy Marcusa i Ludmiły później już poszło gładko. Szybko napisałam dalszą część. Tą osobą jest Caroline bardzo Ci dziękuję gdyby nie ty nie dodałabym tego rozdziału <3 Kocham Cię!
---
Ostatnio wiele osób komentuje moje posty jestem wam wszystkim za to wdzięczna. Dzisiaj zajęłam miejsce pięciu osobą ,które są dla mnie bardzo ważne i gdyby nie one ten blog by już nie funkcjonował. Kocham was wszytskie!!
---
Zbliża się 1rocznica bloga!!!! Blog został założony dokładnie 30 czerwca 2014 roku o godzinie 12:31. Będzie post z podziękowaniami. Dziękuję wam
Kocham Magic Rose

19.04.2015

Descubri 4. (Uwaga)

*Mijamy się, może to właśnie ty, 
tylko dlaczego wciąż mamy osobno iść*
*Rozdział zawiera scenki +16 czytasz na własną odpowiedzialność.



Weszła do ogromnego budynku zwanego szpitalem. Było w nim bardzo ciepło ,więc od razu zdjęła kurtkę. Podeszła do pani stojącej na recepcji. 
-Przepraszam? W której sali leży Martina Stoessel?
-Jak się pani nazywa?
-Mer..-Ucięła.-Ludmiła Ferro.-Poprawiła się.
-Dobrze w takim razie pani Stoessel kazała panią powiadamiać o jej stanie zdrowia.W tym momencie leży na sali pooperacyjnej. -Wskazała na małą salę obok wielkiego napisu "Oiom". 
Ludmiła od razu weszła do wskazanej przez recepcjonistkę sali. Otworzyła drewniane drzwi. Przycupnęła przy łóżku przyjaciółki i obserwowała jej ruchy. Po chwili Tini otworzyła swoje piwne oczy. 
-Jak się czujesz?
-Wspaniale.-Rzuciła ironicznie.
-Pytam serio.
-A jak może się czuć osoba z postrzeloną ręką?
-Źle?
-Chyba tak.-Westchnęła.-Lekarz powiedział mi ,że miałam szczęście ,bo kulka przeszła na wylot. Ja jednak myślę ,że to był pech ,że akurat trafił mnie skoro było tyle ludzi w kawiarni.
Ludmi spuściła głowę.
-Co jest?-Zapytała Tini.
-No, bo.... ja byłam celem.
-Wtf?! Ludmiła coś ty zrobiła?
-Nie ja. Moi rodzice. Sama do końca nie wiem dlaczego ten psychopata chce mnie zabić. Najprawdopodobniej chodzi o jakieś porachunki z moimi rodzicami i tym kolesiem co do nas przyjechał.-Do jej oczu napłynęły łzy. Szybko przejechała opuszkami palców po bliźnie na nadgarstku. Było jej przykro. Wyszła z sali i poczekała w poczekalni. Siedziała przyglądając się wysokiemu brunetowi. Myślała ,że skądś go zna. Nie myliła się. Znała go nawet za dobrze. Był to Federico. Tak jak już wcześniej mogliście się domyślić ,bohaterowie znali się wcześniej niż było to napisane na tym blogu. Od razu spuściła głowę żeby jej nie poznał. Wyszła ze szpitala i rozmyślała nad przeszłością.
                                                             ****
Marcus wszedł do domu ,a na stole leżały podarte rajstopy i sukienka Ludmiły. Od razu podszedł do tamtego miejsca. Była tam także karteczka.
"Marcus!
Oddaj Ludmile dobrowolnie jak nie zabijemy Ciebie i Twoją rodzinę!"
Niestety Marcus nie miał wyboru nie mógł oddać Ludmiły w ręce morderców. Wmawiał sobie ,że to przez to iż obiecał to jej rodzicom jednak było inaczej, zakochał się w tej niewinnej istotce. Nie mógł jej oddać bez walki ,nie teraz. Odłożył na bok wszystkie rzeczy i pojechał z powrotem do szpitala. Wolał ją mieć na oku. Wszedł do tego samego budynku co wcześniej Ludmiła. Podszedł do recepcji i zapytał o młodą blondynkę. Recepcjonistka odpowiedziała mu ,że widziała jak własnie wychodzi. Marcus więc wyszedł za nią i poszedł jej szukać. Gdy zobaczył ją rozmawiającą z chłopakiem o czekoladowych oczach odwrócił wzrok. Następną reakcją było podejście do najbliższego drzewa i schowanie się za nim. Słyszał tylko kawałek ich rozmowy.
-Ruggero zrozum mnie ja nie mogę, nie chcę, nie potrafię. Nie jestem Tobą nie umiem tak dobrze udawać ,że nic się nie stało ,bo oboje dobrze wiemy ,że się stało. Jak jesteś blisko to mam ochotę się przyznać przy Tobie nie potrafię udawać. Wiesz o tym. Nie możemy się spotykać będę tęsknić i żałować tej decyzji ,ale wiesz ,ze jest ona słuszna.
-Mechi... Kocham Cię ,ale skoro uważasz to uszanuję Twoją decyzję. Jednak wiesz dobrze ,że czasem należy wybierać to przez co się będzie szczęśliwym niż to co jest słuszne.
-Rugg możliwe ,ale jeżeli przez to naszym bliskim może się coś stać? Nie myślmy egoistycznie. Dobrze wiesz ,że musimy to zrobić ,a teraz ... żegnaj. Nie możemy się widywać. Pa Federico.
-Żegnaj Ludmiło.
Oboje rozeszli się w swoje strony ze smutkiem malującym się na twarzach. Po drodze do domu Marcus zabrał Ludmiłe do auta i pojechał do domu. Ona od razu weszła do swojego pokoju. Wolała być teraz sama bez nie potrzebnych pytań. Po około dwóch godzinach usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Rzuciła ciche "Proszę" i schowała do pudełka JEGO zdjęcia. 
-Wszystko okej?
Zapytał wchodząc do pokoju i siadając na łóżku. Miał na sobie same spodnie od piżamy. Jego naga klatka piersiowa idealnie komponowała z opaloną skórą. Ludmiła od razu zwróciła uwagę na jego umięśniony tors. 
-Nie...
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie.. nie wiem... może?
-Pytasz mnie czy siebie?
-Siebie. Z jednej strony chciałabym się komuś zwierzyć ,lecz z drugiej nie mam siły by o tym rozmawiać. 
-Rozumiem. Wiedz ,że możesz ze mną rozmawiać po to tutaj jestem.
Wstał i udał się do wyjścia ,jednak przed drzwiami zatrzymały go słowa:
-Czekaj... Powiem Ci.
-Dobrze.
*1h później*
Ludmiła opowiedziała Marcus'owi całą historię od początku do końca.(od autorki haha pomęczycie się jeszcze trochę i wam nie powiem co tak naprawdę działo się wcześniej z naszą dwójką.)
-Kochasz go?
-Nie wiem czy to jest miłość, bardzo lubię spędzać z nim czas ,ale nie czuję się przy nim bezpiecznie. Zawsze gdy jesteśmy razem coś się dzieje ,tak jak na przykład to co Ci opowiedziałam.
-Możliwe ,że to tylko zauroczenie ,którym nie warto się przejmować. 
Przybliżył się trochę do niej i pochylił nad jej malinowymi usteczkami i chudziutkim ciałem.  Powoli zmniejszał odległość ,która ich dzieliła ,aż w końcu stało się. Złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Jednym ruchem wdarł się do jej buzi. Zataczając coraz większe koła swoim językiem. Gdy skończyli delikatnie się uśmiechnęła.
-Potrzebowałam tego... Potrzebowałam Ciebie.
Odwzajemnił przyjazny gest i przejechał otwartą dłonią po jej różowym policzku.  
-Wiem.
Po pocałunku długo rozmawiali poruszając najbardziej drażliwe tematy. Dzisiejszej nocy wiedzieli już o sobie wszystko. Miłość? Chyba tak można to nazwać... To uczucie złączyło ich serca. A dawna miłość opadła, skryta na dno jej kruchego serduszka niczym tajemnica skrywana od lat.
***
Martina leżała na sali szpitalnej około dwóch dni. Tak bardzo pragnęła wyjść poczuć cieple promienie słońca na delikatnej skórze. Jednak nie mogła narzekać ,poznała bardzo miłego  lekarza o imieniu Jorge.  Codziennie po kilka godzin spędzała na rozmowach z nim. Pewnego dnia wszedł do jej sali  inny lekarz niż zwykle. 
-Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujesz?
-Dobrze.-Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Pan lekarz Jorge.-Na dźwięk jego imienia od razu na jej młodą twarzyczkę wdarł się uśmiech.-Kazał pani przekazać tę karteczkę.-Rzekł podając jej mały skrawek papieru.
Było na nim napisane:
"Cześć Martina. 
Wiem ,że nie znamy się za dobrze ,ale chciałbym się z Tobą dzisiaj spotkać. Chciałbym z Tobą porozmawiać. Jeżeli będziesz chciała ze mną pogadać przyjdź dzisiaj około dziewiętnastej do parku.
Jorge Blanco Twój lekarz"
Po przeczytaniu tego listu jej dwa pełne policzki pokryły się rumieńcem.
-Mogłabym już dzisiaj wyjść?
-Myślę ,że nie ma przeciwwskazań. Dobrze się czujesz więc możesz się wypisać.-Odparł z delikatnym grymasem.
Dziewczyna od razu podniosła się z łóżka szpitalnego i z lekkim bólem wstała. Wzięła swoją torbę i zaczęła pakować do niej swoje rzeczy. Następną rzeczą jaką wykonała było wzięcie wypisu i wyjście ze szpitala. Oczywiście lekarz przed wyjściem mówił jej ,że musi się zjawić na wizytę kontrolną ,lecz ona nie słuchała cały czas sprzed oczami miała czekoladowe tęczówki Jorge. Cały dzień szykowała się na spotkanie ze znajomym lekarzem. Miała na twarz nałożony delikatny makijaż. Ubrała na siebie obcisłą, kuszącą sukienkę przed kolano z gołymi ramionami. Gdy w końcu wybiła dana godzina Tini wyszła z domu i skierowała się w okolice parku. Długo błądziła wzrokiem po pustych ławkach ,gdy w końcu natrafiła na zgrabną sylwetkę. Pewnym krokiem podeszła do jego uśmiechniętej twarzy. Usiadła obok niego czekając na jego ruch.  Odwrócił głowę w jej stronę i wpatrywał się w jej  twarz. Wyszukiwał z niej emocji ,które ją dręczyły. Wyczytał z jej oczu speszenie ,więc delikatnie dotknął jej czerwonego policzka i wsadził włosy za ucho. 
-O czym chciałeś porozmawiać?-Zapytała zadziornie.
-O Twojej ręce.-Powiedział.-No dobra żartuję ,chciałbym Cię lepiej poznać.
-Skoro tak to więc pytaj o co chcesz.
-O co chcę? Jesteś pewna?
Oboje zaczęli się śmiać. Później zaczął pytać.
-Zaczniemy od prostych rzeczy.-Uśmiechnął się.-Twoje pełne imię i nazwisko.
-Martina Cornelia Stoessel.
-Gdzie mieszkasz?
-Nie wiem czy mogę Ci ufać może jesteś pedofilem i mnie nawiedzisz w nocy.
Zaśmiała się.
-Jest takie ryzyko.-Odwzajemnił gest.
Podała mu dokładną nazwę miejsca jej zamieszkania. Następnym ruchem było "niespodziewane" spadnięcie jej kluczy od domu centralnie przed siedzącym Blanco. Wstała i schyliła się  aby podnieść kluczyki. Tym samym czując na sobie pożądane spojrzenie Jorge. Widać było jak robi się czerwony. Lekko zakrył twarz ręką by nie było widać jego pragnącego wzroku. Po zaaranżowanej akcji ponownie usiadła obok niego.
-Masz to pytanie?-Zapytała z uśmiechem.
-Tak. Lubisz truskawki?
-Serio? Nie masz innych pytań?
-Inne są raczej nie takie jakie chciałabyś usłyszeć. 
-Haha. Wiedziałam. Zboczuch!-Krzyknęła śmiejąc się.
Przysunął się do niej lekko i przejechał ręką po rozgrzanym udzie. Zobaczył na jej twarzy podniecenie więc nie przestawał tego robić. Dotykał jej części ciała tak jakby nie byli w miejscu publicznym ,a ona głęboko wzdychała. Po zakończonych pieszczotach usiadła na nim okrakiem i przybliżyła swoje piersi do jego klatki piersiowej. Od razu poczuła ,że mu się to podoba ,lecz przypomniała sobie ,że nie są w odpowiednim do tego miejscu więc wstała i usiadła ponownie na ławce i poprawiła sukienkę.
Popatrzył na nią zawiedziony.
-Znamy się dopiero dwa dni.-Uśmiechnęła się delikatnie.-Nie martw się na pewno będzie więcej TAKICH spotkać.-Odparła z naciskiem na słowo "takich".
Od razu się uśmiechnął i spojrzał w dół na szczupłe uda dziewczyny...
----
Dobra tak wiem możecie mnie zabić... Ten rozdział miał być w zeszłym tygodniu ,ale ta głupia nauka... Buu kto to wymyślił? Rozdział napisałam w piątek wieczorem ,ale stwierdziłam ,że nie zdążę napisać drugiego do poniedziałku więc dodałam go dzisiaj. Przepraszam jeszcze raz....
----
Upsik Magic Rose napisała coś "ala" rozdział + 18? Nie ma tam scen +18 tylko ich "urywki" więc ustawiłam +16. 
----
Co tam u was? Jak szkoła?
Mam nadzieję ,ze się nie będziecie już gniewać... 
---
Jakaś nowość ,bo część rozdziału mi się podoba. Te scenki +16 były takie.. wymuszone? Nie wiem jak to nazwać ciężko mi się to pisało ,ale jednak część mi się podobała. Rozdział dłuższy niż poprzedni i w miarę bardziej uporządkowany.
Kocham Magic Rose.